Od kilku miesięcy przedstawiciele Williamsa oraz innych mniejszych ekip naciskali na FIA i właściciela Formuły 1, by opóźnić ogłoszenie nowych przepisów. W grę wchodziła publikacja regulaminu dopiero w grudniu 2019 roku. Wszystko po to, by największe ekipy jak Ferrari czy Mercedes nie mogły wykorzystać swojej przewagi finansowej, by lepiej przygotować się do rewolucji w F1.
Jeszcze na początku maja wydawało się, że zespoły osiągnęły kompromis i ostatecznie do publikacji przepisów dojdzie w październiku. Jednak to już nieaktualne.
Czytaj także: Gosia Rdest przed kolejną szansą w W Series
- Wygląda na to, że nowe przepisy poznamy w czerwcu. Wtedy zespoły dysponujące większymi zasobami ludzkimi i finansowymi będą mogły się lepiej przygotować do zmian w porównaniu do mniejszych ekip. Dlatego sam naciskałem na to, by regulamin opublikować w październiku - powiedział "Motorsportowi" Christian Horner, szef Red Bull Racing.
Plan Liberty Media zakłada, aby od roku 2021 rywalizacja w F1 była bardziej wyrównana. Dlatego ma dojść nie tylko do gruntownych zmian technicznych, ale też ograniczenia kosztów. Jednym ze sposobów na to będzie zwiększenie liczby standardowych części (czytaj więcej o tym TUTAJ).
- Myślę, że jeśli rozważymy plusy i minusy tej sytuacji, to wolę późniejsze ogłoszenie przepisów. Powinniśmy uniknąć tego, by duże zespoły rzuciły wszystkie swoje siły i miały przewagę nad mniejszymi graczami. To byłoby sprawiedliwe dla wszystkich. Nie chcemy bowiem wyścigu zbrojeń - skomentowała Claire Williams, szefowa ekipy z Grove.
Czytaj także: Autor sukcesów Mercedesa odchodzi z firmy
Za październikowym terminem opowiadał się też McLaren. - To byłoby lepsze rozwiązanie. Tak, aby wszystko było jasne. Bo teraz sporo mówimy o standaryzacji części, ale nie mamy wiele informacji o tym, a czerwiec jest już za chwilę w kalendarzu - ocenił Zak Brown, szef stajni z Woking.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". W czym tkwi fenomen Pochettino? "O jakości trenera decyduje to, co wykrzesał z piłkarzy"