Przed tym sezonem w F1 doszło do sporych zmian w przepisach. Nowa aerodynamika była wyzwaniem dla czołowych ekip, a Ferrari zastosowało dość nietypową koncepcję. Po zimowych testach w Barcelonie wydawać się mogło, że design obrany przez Włochów jest właściwy. Sebastian Vettel i Charles Leclerc kręcili rekordowe czasy.
Jednak początek sezonu pokazał zupełnie co innego. Włosi do tej pory nie wygrali ani jednego wyścigu F1, a Mercedes zgarnął pięć dubletów i ma miażdżącą przewagę nad resztą stawki.
Czytaj także: Ferrari szuka przyczyn kompromitacji
- Tracimy sporo w każdym zakręcie. Jesteśmy tam bardzo powolni, cierpimy w związku z podsterownością. Czy to kwestia siły docisku czy czegoś więcej? Musimy to przeanalizować i zrozumieć - powiedział na łamach "Motorsportu" Mattia Binotto, szef Ferrari.
Rozczarowanie we włoskiej ekipie jest tym większe, że Ferrari przywiozło na ostatnie Grand Prix Hiszpanii poprawiony silnik. Większa moc miała pozwolić na nawiązanie równorzędnej walki z Mercedesem.
- Każda konkluzja na ten moment będzie błędna. Potrzebujemy kilku dni, by przeprowadzić szczegółową analizę. Może nasza koncepcja samochodu jest zła? Nie mamy odpowiedzi w tej chwili - dodał Włoch.
Czytaj także: Taktyka Sebastiana Vettela nie zdała egzaminu
Co ciekawe, po zimowych testach w Barcelonie to kierownictwo Mercedesa twierdziło, że obrało złą koncepcję aerodynamiczną i jeśli Ferrari będzie odnosić zwycięstwa w F1 na początku sezonu, naprawienie sytuacji miało zająć "wiele miesięcy". Tymczasem okazuje się, że to Niemcy mieli rację w przerwie międzysezonowej.
ZOBACZ WIDEO Liverpool największym przegranym w Premier League. "Taka ilość punktów tylko dwa razy w historii nie dawała mistrzostwa"