Pierwotnie Ferrari planowało wprowadzić nowy silnik przy okazji Grand Prix Kanady, czyli siódmej rundy obecnego sezonu F1. Kiepskie wyniki w dotychczasowych wyścigach sprawiły, że stajnia z Maranello nieco zmieniła swoją koncepcję.
W Barcelonie nie tylko w samochodach Sebastiana Vettela i Charlesa Leclerca. zobaczymy jednostki napędowe w nowej specyfikacji, ale też po raz pierwszy Ferrari skorzysta z nowego smaru, jaki dostarcza jej Shell.
Czytaj także: Ferrari może "spalić" talent Schumachera
Włosi są drugim producentem w F1, który w tym roku wprowadza poprawiony silnik. Honda przy okazji Grand Prix Azerbejdżanu wyposażyła kierowców Red Bull Racing i Toro Rosso w nowe maszyny ze względów na ryzyko awarii. Za to Ferrari twierdzi, że zmiany w ich samochodzie podyktowane są jedynie chęcią poprawy osiągów.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy Legia i Lechia nie chcą mistrzostwa Polski? Co na to Piast Gliwice?
Ferrari w tej chwili traci do Mercedesa aż 74 punkty w klasyfikacji konstruktorów F1. Niemcy w świetnym stylu zainaugurowali nową kampanię, zgarniając cztery dublety z rzędu. Pomógł im w tym pech głównego rywala - w Bahrajnie w samochodzie prowadzącego Leclerca doszło do awarii cylindra.
Czytaj także: Vettel krytyczny względem samego siebie
- Musimy nadrobić zaległości, bo tracimy sporo w tabeli z punktami. Nasz sezon jest uzależniony od tempa rozwoju. Już w Baku wprowadziliśmy nowy pakiet aerodynamiczny, który zostanie poprawiony przy okazji Barcelony. Będziemy też mieć też nowy silnik - poinformował w komunikacie prasowym zespołu Mattia Binotto, szef Ferrari.