Po Grand Prix Australii Robert Kubica i Pierre Gasly narzekali, że na starcie nie widzieli świateł sygnalizujących rozpoczęcie wyścigu. To efekt zmian w aerodynamice samochodów Formuły 1 i większych tylnych skrzydeł, które zasłaniały widok kierowcom z końca stawki.
Przy okazji czwartkowego spotkania z mediami swoimi spostrzeżeniami podzielił się George Russell. - Wjechałem na pole startowe. Podniosłem wzrok i zrozumiałem, że nic nie widzę. Zacząłem trząść portkami ze strachu - powiedział 21-latek, którego słowa cytuje "Motorsport".
Czytaj także: Specjalny komunikat Roberta Kubicy
Kierowca Williamsa znalazł sprytny sposób na to, by nie zaspać na starcie. - Rozglądałem się dookoła i zobaczyłem, że światła odbijają się w szybach budynku, gdzie mieści się hospitality F1. Siedziałem w samochodzie, miałem głowę obróconą o 45 stopni i patrzyłem na te szyby - dodał.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Polakom znudził się Lewandowski? "Piątek jest nowy i świeży. Tego właśnie pragną kibice"
Russell ma świadomość tego, że ostatecznie jego pierwsze metry na Albert Park były fatalne. - Miałem okropny start. Przez kilka pierwszych sekund rozglądałem się wokół, potem dopiero odkryłem światła, a dopełnieniem tego było to, że trzymałem rękę na złym miejscu na kierownicy - zdradził kierowca ekipy z Grove.
FIA zapewniła kierowców w Bahrajnie, że pracuje nad rozwiązaniem problemu. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób federacja poprawi widoczność na polach startowych. Jeden z pomysłów zakłada umieszczenie dodatkowych świateł w połowie stawki. Wówczas zawodnicy znajdujący się na szarym końcu nie mieliby kłopotów z szybkim ruszeniem.
Czytaj także: Jacques Villeneuve poszedł o krok za daleko
- Nie wiem, czy ten problem będzie dotyczyć wszystkich torów. W niedzielę najprawdopodobniej znów będziemy na końcu stawki, więc się przekonamy jak to wygląda w Bahrajnie - podsumował.