Na początku sierpnia Lawrence Stroll nabył mienie należące do Force India. W transakcji pomogli mu najbliżsi współpracownicy i przyjaciele. W ten sposób kanadyjski miliarder chciał pomóc w dalszym rozwoju kariery syna, na którą wydał w ostatnich latach kilkadziesiąt milionów dolarów.
Lance Stroll trafił do Formuły 1 w roku 2017, po tym jak na jego zakontraktowanie zdecydowali się szefowie Williamsa. Umowa Kanadyjczyka to zasługa wsparcia finansowego ojca, który wpłacił ogromne kwoty na konta zespołu z Grove. Stroll senior nie szczędził też środków na wcześniejszym etapie kariery. Dzięki temu Lance zawsze miał do dyspozycji najlepszych inżynierów, a z czasem i dostęp do symulatora F1.
Nabycie zespołu szansą i okazją
Słabe wyniki Williamsa sprawiły, że Stroll postanowił szukać innej opcji. Nabycie upadającego Force India za 90 mln euro potraktował jako okazję. Wszakże zespół z Silverstone, choć borykał się z problemami finansowymi od dawna, potrafił w sezonach 2016-2017 pokonać stajnię z Grove. To tylko potwierdzało potencjał tkwiący w ekipie.
ZOBACZ WIDEO: Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacja
- Zawsze uważałem, że F1 to taki sport, w którym trzeba być dużym producentem, takim jak Ferrari, Mercedes czy Renault, aby wydatki miały uzasadnienie. Z czysto biznesowego punktu widzenia, nie ma zespołu, który generowałby zyski w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. To bardziej wojna producentów albo kampania marketingowa dla takich firm jak producenci napojów energetycznych, albo też droga zabawka dla miliardera. Ja nigdy nie podchodziłem pod żadną z tych kategorii - powiedział Stroll w rozmowie z "New York Times".
59-latek nie zakładał, że któregoś dnia sam nabędzie zespół. - Wielkim fanem F1 jestem od dawna. Mocniej zaangażowałem się w ten sport, gdy mój syn się w nim pojawił. Nie spodziewałem się jednak tego, że kupię zespół. Mówiąc jednak wprost, to była fenomenalna okazja biznesowa. Drugi raz taka by się nie powtórzyła - dodał miliarder z Kanady.
Długoterminowa inwestycja
To, co przekonało Strolla do inwestycji to wyniki ponad stan, jakie notowało Force India. Budżet zespołu jest trzy razy mniejszy niż czołówki F1. Personel fabryki w Silverstone liczy też połowę tego, co możemy zobaczyć w Mercedesie czy Ferrari.
- Gdyby to był ostatni zespół w stawce, to transakcja nie miałaby sensu. Jednak popatrzmy jakie wyniki notowali, przy tak małym budżecie. Nie wszedłem do F1, by podbudować sobie ego. Nie zamierzam tracić pieniędzy na tym sporcie. To długoterminowy projekt. Tak jak każda z moich firmy, czy to Tommy Hilfiger czy Michael Kors - stwierdził Stroll.
Pod wrażeniem Kanadyjczyka jest Sergio Perez. Meksykanin startuje w Force India od kilku lat. Widział jak zespół boryka się z problemami finansowymi, jak nieraz brakuje mu funduszy na dalszy rozwój. To on w lipcu złożył wniosek o zarząd komisaryczny, co doprowadziło ostatecznie do zmian właścicielskich.
- Nie mieliśmy żadnego budżetu, poprawek do samochodu. Nie wiedzieliśmy nawet, czy dokończymy sezon. Sytuacja była krytyczna. To wspaniałe, że ostatecznie sprawy ułożyły się z korzyścią dla zespołu. Przyszłość jest obiecująca - ocenił Perez.
W nowy podmiot, który w sezonie 2019 rywalizować będzie pod nazwą Racing Point, zainwestowali też sprawdzeni partnerzy biznesowi Strolla. Są to Andre Desmarais, Jonathan Dudman, John Idol, John McCaw Jr, Michael di Picciotto oraz Silas Chou.
- Wspólnie przeprowadziliśmy wiele transakcji. One pewnie nie wywołują entuzjazmu wśród fanów F1, ale nie pierwszy raz wchodzimy razem w biznes. To moi bliscy przyjaciele. Podzielają moje poglądy i opinie, widzą podobne możliwości - zdradził Stroll.
Przyszłość zapowiada się interesująco
Stroll, zanim podjął decyzję o nabyciu zespołu, długo rozmawiał z Chasem Careyem. Obecny szef F1 ma jasny plan na przyszłość. Chce znacząco ograniczyć wydatki w królowej motorsportu. Cięcia będą wprowadzane stopniowo, aż w końcu budżety ustabilizują się na maksymalnym poziomie 150 mln dolarów. To był dodatkowy argument, który przekonał miliardera z Kanady.
- Spojrzałem w pewnym momencie na cyferki i powiedziałem sobie "jaki jest kierunek tego sportu?". Nie jest tajemnicą, że wkrótce będziemy mieć limit wydatków, że mniejsze zespoły otrzymają większy zastrzyk gotówki. To ciągle temat do wyjaśnienia, bo nie wiemy jak to będzie działać. Miałem jednak dość dużo rozmów z Careyem i wiem, że to kierunek, w którym chcą podążać. Dla mnie to szansa. I jak patrzę na rok 2021, to patrzę na to jak na okazję - powiedział Stroll.
Miliarder ma jasny plan. Chce aby jego zespół wkroczył do czołowej trójki F1. Przykładem dla niego jest Red Bull Racing, który przy odpowiednim wsparciu finansowym zadomowił się w czołówce. Stroll ma jednak świadomość, że postęp nie dokona się od razu. W tej chwili planuje budowę nowej fabryki. Będzie ona gotowa najwcześniej pod koniec 2020 roku.
- To będzie wielki krok dla tej firmy. Przeprowadzimy się do nowoczesnego obiektu. Będziemy pod jednym dachem, bo teraz mieścimy się w dwóch budynkach. Zespół, który nabyłem nie stracił pieniędzy, nikogo nie oszukał. Jednak ciągle nie był wystarczająco dofinansowywany. Zatrudnienie kilku osób w dodatkowych działach, które nie miały wsparcia z powodu braków finansowych, powinno wystarczyć - stwierdził Stroll.
Kanadyjczyk nie boi się tego, że stawia sobie i zespołowi zbyt ambitne cele. - Przy odpowiednim kapitale, przy odpowiednim liderze i motywacji, nie ma powodów, dla których miałoby się to nie udać. Mamy prawo mieć spore oczekiwania i ponownie atakować wyniki ponad nasz stan posiadania. Cel to walka o trzecie miejsce w F1 - podsumował.
‘’ Robert etatowy jak nie to biore go do siebie jako rezerwowy i 2020 zostaje etetatowy macie czas do końca sezonu “
A czy to prawda???????! W każdej bajce jest troche prawdy Czytaj całość