Sergio Marchionne zmarł dość niespodziewanie 25 lipca. Włoch był kluczową postacią w rozmowach, jakie toczą się właśnie w sprawie przyszłości Formuły 1. W negocjacjach z Liberty Media był tak samo bezwzględny, jak w biznesie. To co pomogło mu uratować grupę Fiat przed upadkiem, miało też zapewnić świetlaną przyszłość F1. Dlatego też Marchionne nie bał się grozić Amerykanom, że jeśli będzie trzeba, to Ferrari opuści elitarną serię wyścigową.
Marchionne doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak silna jest marka Ferrari, że to jedyny zespół, który rywalizował we wszystkich sezonach F1. Dlatego Liberty Media nie mogła go ignorować. Prezydent Ferrari w dyskusjach na temat regulaminu zepchnął w cień szefa ekipy, Maurizio Arrivabene.
- Występując przeciwko Liberty Media w walce o przepisy dotyczące silników czy też limitu kosztów, opracował jasną strategię i miał mocne argumenty na poparcie swoich tez. Nowe reguły nie zostały ciągle ustalone, więc to oznacza, że przed nami kilka gorących dyskusji na ten temat - uważa Jonathan Noble z "Motorsportu".
Elkann i Camilleri przejmują stery
Śmierć Marchionne sprawiła, że rozmowy ws. przyszłości F1 poprowadzą już nowi szefowie Ferrari. Właściciele Liberty Media nie powinni jednak oczekiwać, że nowy prezydent John Elkann (wnuk Gianniego Agnellego, legendy Fiata) i dyrektor generalny Louis Camilleri ustąpią w jakiejkolwiek sprawie. Obaj powinni być tak samo twardzi jak Marchionne.
ZOBACZ WIDEO Drony kluczowe przy wyprawie Andrzeja Bargiela na K2. Dostarczyły leki i zapomnianą kamerę
Jeśli ktoś myślał, że po śmierci Marchionne w Ferrari dojdzie do walki o władzę, grubo się mylił. Wprawdzie Elkann został prezydentem, a Camilleri dyrektorem generalnym, ale panowie potrafią współpracować.
Elkann miał przekazać pełne wsparcie dyrektorowi. Sam Camilleri mieszka blisko Maranello, pojawia się codziennie w fabryce. Podjął też ważną decyzję - nie chciał zajmować biura, które wcześniej należało do Marchionne. Postanowił urzędować w gabinecie, który wcześniej należał do Luki di Montezemolo, poprzedniego prezydenta Ferrari. Ten gest został doceniony przez Włochów.
Camilleri nie jest osobą przypadkową
Camilleri dla wielu mógł być osobą mało znaną. Tabloidy pamiętały go z faktu, że swego czasu spotykał się z modelką Naomi Campbell. Jednak miał też okazję szefować firmie Philip Morris, która od lat wspiera Ferrari. Regularnie pojawiał się na wyścigach F1, bo swego czasu był związany z Telmexem. To gigant telekomunikacyjny z Meksyku, który sponsoruje Sergio Pereza.
Nowy dyrektor generalny Ferrari dał się poznać jako biznesmen, który nie boi się trudnych decyzji. Idealnie odczytał wymagania i przyszłość rynku tytoniowego, nastawiając Philip Morris w kierunku e-papierosów. Teraz jego zadaniem będzie kontynuowanie dzieła Marchionne w Ferrari. Polega ono na wprowadzeniu na rynek SUV-ów oraz pojazdów wyposażonych w technologię hybrydową, bo tego wymagają czasy.
Byli podwładni opisują go jako człowieka, który jest niezwykle wymagający i oczekuje od personelu ciężkiej pracy.
Raikkonen może zyskać na zmianie władzy
Elkann i Camilleri bardzo szybko zaczęli działać w Ferrari. Stery w Maranello objęli, gdy stan zdrowia Marchionne pogorszył się na tyle, że lekarze nie dawali mu większych szans na wyzdrowienie. Już wtedy zorganizowano telekonferencję z udziałem Sebastiana Vettela i Kimiego Raikkonena. Zostali oni poinformowani o dalszych planach zespołu na ten sezon.
Pierwsze raporty z fabryki wskazują, że zmiana władzy we włoskiej firmie nie wywołała rewolucji. Mattia Binotto, zarządzający działem technicznym, nadal ma wolną rękę w działaniu. Skoro Marchionne mu w pełni ufał, to też nie ma powodów, by nowi szefowie wtrącali się i patrzyli mu na ręce.
Camilleri ma jednak przyjacielskie relacje z Raikkonenem. To może sprawić, że 38-latek otrzyma propozycję nowego kontraktu w Ferrari. Byłoby to zaskoczenie, bo Marchionne optował za tym, by w kolejnej kampanii dać szansę młodemu Charlesowi Leclercowi. To właśnie Marchionne na początku roku nazwał Raikkonena "leniwym" i stwierdził, że lepsza dyspozycja Fina to efekt tego, że w końcu przyłożył się on do treningów.
Bez taryfy ulgowej dla Liberty Media
Nawet jeśli Camilleri nie zmieni składu personalnego Ferari na sezon 2019, to ma przed sobą wiele innych wyzwań. Chodzi nie tylko o rozmowy z Liberty Media, ale również pogłębianie sojuszu z Sauberem i dalszą obecność marki Alfa Romeo w F1.
- Camilleri nie będzie mógł liczyć na prawo łaski. Ferrari dość szybko będzie musiało zająć stanowisko w sprawie przepisów, jakie mają obowiązywać od roku 2021. Regulamin musi zostać zatwierdzony przed końcem obecnego sezonu. Pytanie czy Camilleri będzie równie twardy jak Marchionne, czy też postanowi poszukać kompromisu - zastanawia się Noble.
Wiele wskazuje jednak na to, że nowi szefowie Ferrari będą mieć odwagę, by podążać ścieżką wytyczoną wcześniej przez Marchionne. - To on nauczył nas odwagi, by rzucać wyzwania, by zrywać z konwencją i wychodzić poza sprawdzone, utarte szlaki. Zawsze zachęcał wszystkich do tego, by się uczyli, podnosili swoje kwalifikacje i osiągali sukcesy. Często przekraczając własne granice. W tych oczekiwaniach zaczynał od siebie. Zostawia po sobie jasną spuściznę. Dążmy do doskonałości, bo zawsze można coś zrobić lepiej - napisał po śmierci Marchionne w liście do pracowników grupy Fiat-Chrysler John Elkann.
Elkann podkreślał, że najlepszym sposobem na oddanie hołdu Marchionne będzie kontynuowanie jego dzieła. - Uczył nas, by nie akceptować status quo. Uważał, że nigdy nie powinniśmy być zadowoleni z tego, co udało się dobrze zrobić. To stało się podstawową zasadą Fiata i Chryslera. By ustanawiać wysokie standardy i nigdy nie stawiać na przeciętność. Podejście Sergio jest teraz ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. To co zostaje po nim jest niezwykle ważne - dodawał Elkann w swoim liście.
Szefowie F1 powinni mieć to w pamięci. Bo jeśli liczyli, że wykorzystają śmierć Marchionne i przeforsują niektóre pomysły, na które nie godził się zmarły prezydent Ferrari, to mogą się zdziwić.