Specyfikacja silnika, jaką Ferrari wprowadziło podczas Grand Prix Kanady, okazuje się niezwykle udana. W ostatnich tygodniach Włosi wyraźnie podkręcili tempo. Zyskały na tym również zespoły, które korzystają z jednostek napędowych producenta z Półwyspu Apenińskiego, czyli Haas i Sauber.
Potwierdzeniem dobrej formy stajni z Maranello są wyniki sobotnich kwalifikacji, w których Sebastian Vettel znokautował rywali. - Słyszałem, że Christian Horner narzeka przez cztery ostatnie lata na moc i prędkość swojego silnika, więc nawet nie chcę o tym mówić. Fakty są jednak takie, że pod tym względem przegraliśmy z Ferrari. Mają świetny silnik, którego wydajność jest ogromna. My dobrze wyglądaliśmy w zakrętach, ale nie jesteśmy w stanie im dorównać na prostych - ocenił Toto Wolff, szef Mercedesa.
Już po piątkowych treningach Lewis Hamilton szacował, że jego samochód jest wolniejszy od Ferrari o ok. 0,3 s. Zdaniem Wolffa, w sobotę ta różnica była jeszcze większa. - Mówiąc dokładniej, to było 0,5 s. Nie oczekiwaliśmy takiej straty, ale w F1 musisz być gotowy na wszystko. Musimy się dowiedzieć jak zwiększyć moc naszego silnika. Nie chcę patrzeć na Ferrari. Chcę się skupić na własnym zespole. Czy coś przegapiliśmy? Jak możemy podkręcić nasze osiągi? Bo jeśli chcemy walczyć o mistrzostwo, to mamy sygnał ostrzegawczy - dodał Austriak.
Co ciekawe, z duetu Ferrari tylko Vettel korzysta z silnika w najnowszej specyfikacji. Kimi Raikkonen ciągle startuje na jednostce napędowej w starszej specyfikacji, a mimo to jest w stanie osiągać świetne wyniki. To oznacza, że Włosi poprawili się nie tylko pod względem motoru.
- To niepokojące, ale wiedzieliśmy, że są w stanie tego dokonać. Raikkonen ma starszy silnik, Vettel nowszy, ale na Hockenheim przywieźli nowe części. Włożyli je do wszystkich samochodów i wszystkie zobaczyliśmy w Q3. To jest coś niezwykłego - podsumował Wolff.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 84. Rafał Fronia przeżył zejście dwóch lawin na K2. "Lina ocaliła nam życie"