Ogromne szczęście Kimiego Raikkonena. "Trzymałem się z dala od kłopotów"

Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen na torze
Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen na torze

Kimi Raikkonen miał mnóstwo szczęścia w wyścigu o Grand Prix Azerbejdżanu. Fin, który ukończył rywalizację na drugim miejscu, uderzył w ścianę na ostatnich okrążeniach.

W tym artykule dowiesz się o:

Już na pierwszym okrążeniu Kimi Raikkonen mógł odpaść z rywalizacji, po tym jak w trzecim zakręcie zderzył się z Estebanem Oconem. W samochodzie kierowcy Ferrari zniszczeniu uległo przednie skrzydło i konieczna była wizyta w alei serwisowej, podczas gdy Francuz odpadł ze stawki.

Nie był to jednak koniec przygód 38-latka w tym wyścigu. Jak zdradził Raikkonen, w samej końcówce uderzył on w ścianę z pełną prędkością, ale w jego pojeździe nie doszło do większych uszkodzeń.

- To było pierwsze okrążenie po restarcie. Zakręt przed ostatnią prostą, tam uderzyłem w ścianę po wewnętrznej stronie. I to z pełną prędkością! Miałem szczęście, że koło nie odpadło. Myślałem, że odpadnę z rywalizacji, ale tym razem fortuna była po mojej stronie - opisał incydent Raikkonen.

Kierowca włoskiego zespołu zdradził, że na ulicznym torze w Baku miał wcześniej wiele podobnych sytuacji. - Kilkukrotnie było blisko. Jechaliśmy na granicy i nie było to najłatwiejsze zadanie. Nie było przyjemnie prowadzić samochód, bo niektóre okrążenia były dobre, a na niektórych musiałem bronić się przed wpadnięciem w ścianę. Aż w końcu pomyślałem, że postaram się jechać najszybciej jak potrafię, tylko że trochę bezpieczniej - dodał.

Fiński kierowca miał przy tym trochę szczęścia. Gdyby nie pech innych zawodników, jak chociażby Valtteriego Bottasa, to nie oglądalibyśmy go na podium. - Dzisiaj niektóre rzeczy układały się po naszej myśli. Jednak cokolwiek się działo z przodu, to zawsze kierowcy byli sami sobie winni. Spójrzcie na Red Bulla. Byłem pewien, że coś się między nimi wydarzy, gdy byli blisko siebie. Trzymałem się z dala od kłopotów i w tego typu Grand Prix, mając w pamięci co działo się w Baku przed rokiem, to się opłaciło - zauważył "Iceman".

Raikkonen wrócił też do incydentu z Oconem, bo Francuz obwinia Fina o to zajście. - Byłem w zakręcie i nie widziałem go, po prostu się nag,e pojawił. On gorzej wyszedł na tej kolizji. Myślałem, że się zorientuje, że jadę w tamtym miejscu, bo przecież we wcześniejszym zakręcie byliśmy koło w koło. Sam zniszczyłem przednie skrzydło i oponę w tym zajściu. Na szczęście samochód mocno nie ucierpiał - zakończył.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: cztery miesiące po porodzie. Kurnikowa zachwyca formą

Komentarze (1)
avatar
Ricciardo
30.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jego wypowiedź wywołuje u mnie nieskrywany uśmiech :)
Na taki tor w Baku nie da się ukryć, że to jest najlepsza strategia. Ta kolizja Daniela z Maxem niestety wisiała w powietrzu. Chyba tylko w
Czytaj całość