Kimi Raikkonen po raz ostatni triumfował w Formule 1 w 2013 roku, gdy na inaugurację sezonu wygrał wyścig w Australii. Tegoroczny sezon pod względem punktowym był jego najlepszym od 2012 roku. W kampanii 2017 wywalczył 205 punktów i był czwartym kierowcą klasyfikacji generalnej.
W przyszłym roku Raikkonen ponownie będzie reprezentował barwy Ferrari. Włoski zespół zdecydował się przedłużyć kontrakt z 38-latkiem do końca 2018 roku. Fin deklaruje, że nie miał dylematu czy pozostać w F1.
- Nie byłoby mnie tutaj dziś czy w przyszłym roku, gdybym nie miał głodu zwyciężania - powiedział. - Lubię się ścigać. Nie zawahałbym się powiedzieć, że to jedyny powód. Chcę być w Formule 1 tak długo, jak będę odczuwał ten głód.
Myśląc już o kolejnym sezonie, Raikkonen uważa, że Ferrari musi przygotować się na mocny start ,jeśli chce wreszcie zakończyć dominację Mercedesa. W zakończonej kampanii Włosi toczyli równą walkę z Niemcami do połowy mistrzostw, gdy "Srebrne strzały" zdominowały stawkę.
- Zaczęliśmy ten rok zbyt wolno. Mieliśmy dobre momenty, ale było to daleko od tego, co zakładaliśmy - powiedział Raikkonen. - Wszystko musi działać w stu procentach już od pierwszego wyścigu. Mamy potrzebną szybkość, ale jest jeszcze wiele rzeczy, które muszą być absolutnie poprawne. Jeśli nie będziemy perfekcyjni, to będzie nasz kosztować wiele punktów - podsumował.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Juan Pablo Sorin oszalał! Zobacz niecodzienny pokaz