Pojawienie się Roberta Kubicy na torze Monza jest nie lada wydarzeniem. Polak od momentu swojego wypadku unikał obecności na wyścigach Formuły 1, by nie przypominać sobie, co stracił wskutek feralnego incydentu na trasie rajdu samochodowego w 2011 roku. - Jeśli kiedyś tu wrócę, to z kaskiem w ręku - powtarzał.
Kubica rozpoczął wizytę w padoku od odwiedzenia domu Renault, gdzie miał okazję porozmawiać z członkami ekipy, z którą przed miesiącem odbył testy F1 na torze Hungaroring. Polaka zobaczyliśmy też w odwiedzinach w motorhomie Pirelli. Włosi są oficjalną dostawcą ogumienia dla królowej motorsportu i wspierali też Kubicę, gdy ten startował w WRC. - Zobaczcie, kto nas odwiedził. Chcielibyście go zobaczyć w F1 w przyszłym roku? - zapytano na oficjalnym profilu Pirelli na Twitterze.
Polski kierowca odbył też sesję zdjęciową dla magazynu "Lolipop Grand Prix". Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że do zrobienia zdjęć wykorzystano 104-letnią kamerę.
Punktem kulminacyjnym wizyty okazało się komentowanie drugiej sesji treningowej dla włoskiej stacji Sky. Kubica przez wiele miesięcy unikał takiej sytuacji i powtarzał, że jeśli stanie się komentatorem, to będzie oznaczać, że przestał być kierowcą. Najwidoczniej zmienił jednak zdanie. W trakcie transmisji uchylił też rąbka tajemnicy na temat swojej przyszłości.
- Nie wszystko zależy ode mnie. Żyję z dnia na dzień, ale ciągle mam nadzieję, że któregoś dnia będę mógł ponownie ścigać się pojazdem F1. Wierzę, że jestem w stanie pokonać swoje ograniczenia, że testy na Węgrzech rozwiały wątpliwości - powiedział.
Kibice we Włoszech wykorzystali obecność Kubicy i w trakcie transmisji na Twitterze zadawali mu mnóstwo pytań. Polak nie był jednak w stanie odpowiedzieć na większość z nich.
ZOBACZ WIDEO Jaka przyszłość przed Robertem Kubicą? "To niesamowity przykład"