Od kilku miesięcy trwa pat pomiędzy McLarenem a Hondą. Jak donosi "Motorsport", zespół z Woking stracił cierpliwość do japońskiego producenta. Analiza wyników z tego sezonu pokazuje, że Honda zrobiła niewielki postęp i jej silnik nadal odstaje od konkurencji. Jest również niezwykle awaryjny, co przekłada się na słabe wyniki Fernando Alonso i Stoffela Vandoorne'a.
McLarenowi kończy się czas, jeśli chodzi o podjęcie decyzji co do silników na sezon 2018. Tym bardziej, że zespół może stracić Alonso. 36-latek wie, że z silnikiem Hondy nie będzie w stanie wygrywać w F1. Nawet jeśli ekipa z Woking zbuduje mu jedno z najlepszych podwozi w stawce. Kontynuacja współpracy z Hondą może oznaczać odejście byłego mistrza świata do innej ekipy. Na przykład do Williamsa, gdzie czekać na niego będzie samochód wyposażony w konkurencyjną jednostkę napędową Mercedesa.
Tak naprawdę jedyną opcją dla McLarena mogą być silniki Renault, bo Mercedes oraz Ferrari nie zamierzają wspierać jednego ze swoich rywali. Według informacji "Motorsportu", nawiązanie współpracy pomiędzy ekipami z Woking i Enstone nie będzie jednak łatwe.
Wpierw McLaren musiałby przekonać Hondę, aby została dostawcą silników dla Toro Rosso. W ten sposób Japończycy nadal pozostaliby w F1, a z kolei Renault zyskałoby wolne jednostki napędowe. Przed paroma dniami Cyril Abiteboul mówił bowiem, że współpraca z McLarenem jest możliwa, ale Renault nie jest przygotowane na zwiększenie liczby klientów. Przekładając to na prosty język, Francuzi muszą zwolnić kontrakt z Toro Rosso, by móc współpracować z McLarenem.
ZOBACZ WIDEO Piękna bramka Zielińskiego. Zobacz skrót meczu Napoli - Atalanta [ZDJĘCIA ELEVEN]
Dla Toro Rosso współpraca z Hondą mogłaby być korzystna, bo wtedy Japończycy zostaliby sponsorem tytularnym zespołu. Na takich zasadach współpracują obecnie z McLarenem i zapewniają ekipie z Woking z tego powodu spore środki. Źródło blisko związane z Hondą twierdzi jednak, że japoński producent niechętnie zapatruje się na taką wymianę. Dlatego obie strony tkwią w impasie.
Toro Rosso wskazał najbliższy wyścig na Monzy jako ostateczny termin, w którym chce poznać decyzję McLarena i Hondy. Jeśli zespół z Woking obstawałby przy swoim, to może wypowiedzieć Hondzie umowę na dostawę silników. To wywoła jednak spory bałagan i zmusi Hondę do opuszczenia królowej motorsportu, a tego nie chce właściciel F1 - Liberty Media.
Wtedy też w ruch mogą pójść przepisy FIA, które nakazują pozostałym zespołom wsparcie innej ekipy, jeśli zostanie ona bez dostawcy silników. Taki scenariusz skończyłby się nawiązaniem współpracy z Renault. Francuzi nie mieliby wyjścia, nawet jeśli teraz niechętnie zapatrują się na produkowanie jednostek napędowych dla czterech teamów.
Najbliższe ruchy McLarena dokładnie analizować będzie Fernando Alonso. Kontrakt Hiszpana dobiega końca i nie wiadomo czy zostanie przedłużony. Hiszpan w prywatnych rozmowach miał zapewnić szefów zespołu z Woking, że zostanie w McLarenie, jeśli ten nawiąże współpracę z Renault. 36-latek jest pod wrażeniem podwozia zbudowanego przez brytyjską ekipę i ma świadomość, że obecnie jedynym słabym punktem samochodu jest silnik.
- Musimy zrobić tylko jedną zmianę - mówił Alonso po wyścigu w Belgii. Wiele wskazuje na to, że w McLarenie myślą podobnie.