Robert Kubica w ostatnich tygodniach nie znika z czołówek gazet i portali informacyjnych. W czerwcu Polak odbył jazdy testowe samochodem z 2012 roku w Walencji, miesiąc później sprawdzał ten sam model na francuskim torze Paul Ricard. To rozbudziło nadzieje kibiców na powrót 32-latka do Formuły 1, w której po raz ostatni oglądaliśmy go na zakończenie sezonu 2010. W lutym 2011 roku krakowianin cudem uniknął śmierci w wypadku na trasie rajdu samochodowego.
Gdy pod koniec lipca ogłoszono, że Kubica weźmie udział w testach F1 na Węgrzech, ponownie wybuchła "Kubicomania". Renault oficjalnie potwierdziło tę informację 24 lipca. Jak podaje agencja komunikacji marketingowej Abanana, tego dnia nazwisko Kubica użyto w ponad 3 tys. publikacjach. 2 sierpnia podczas testów - 9 tys. Dla porównania, wcześniej o Kubicy wspominano po 500-700 razy na miesiąc.
Najczęściej wzmianki o polskim kierowcy pojawiały się na Facebooku i Twitterze, co nie jest zaskoczeniem. Jest to obecnie najszybsze źródło informacji, gdzie kibice mogą podyskutować na bieżąco. W trakcie testów "efekt Kubicy" był wzmacniany przez fakt, że nie można było śledzić transmisji wideo. Na Twitterze sytuację próbowała ratować ekipa Renault, która publikowała wiele zdjęć i filmów z przejazdów 32-latka.
- Właśnie takie sytuacje, jak powrót Roberta na tor, ukazują prawdziwą siłę Twittera. Jest to medium oparte o komentowanie wydarzeń w czasie rzeczywistym, pozwalające w dużym stopniu zmierzyć znaczenie jakiegoś zdarzenia. Choć popularność Twittera w Polsce ma się nijak do sytuacji w wielu innych krajach, to jednak w tym przypadku - z oczywistych przyczyn - daliśmy się porwać "Kubicomanii". Co więcej, nie tylko my - analizuje Konrad Kozłowski z portalu AntyWeb.
ZOBACZ WIDEO Kubica wraca do F1? Po co te testy? Wszystko, co chcesz wiedzieć o powrocie Kubicy do bolidu (WIDEO)
Według Abanany, estymowany ekwiwalent reklamowy za okres od 24 lipca do 7 sierpnia dla Kubicy wynosi aż 873 181 dolarów. Przekładając to na prosty język, gdyby wiadomości i wszystkie publikacje na temat 32-latka w mediach tradycyjnych i social mediach były reklamą, to trzeba byłoby na nią wyłożyć niemal milion dolarów. Składa się na to ponad 20 tys. artykułów o Kubicy i 350 tys. interakcji w mediach społecznościowych.
- Liczby, o jakich się mówi - czyli kilka tysięcy wspomnień jednego dnia w porównaniu do kilkuset na przestrzeni miesiąca poprzedzającego testy - potwierdzają potencjał Roberta. I to nie tylko sportowy. Nie bez znaczenia jest też aktywność na Facebooku, lecz tutaj, ze względu na rozbudowane możliwości ograniczania widoczności postów i niskiego zainteresowania hashtagami, zmierzenie popularności danej tematyki jest o wiele trudniejsze - dodaje Kozłowski.
Nasz ekspert zwraca jednak uwagę na fakt, że sam Kubica nie jest wielkim orędownikiem mediów społecznościowych. Polski kierowca nie ma oficjalnego konta na Twitterze, nie dzieli się też z fanami przeżyciami i zdjęciami na Instagramie. Co jakiś czas w sieci pojawiają się jedynie zdjęcia z treningów Polaka na rowerze, ale to w głównej mierze zasługa fanów, którym nie odmawia on pozowania do zdjęć.
- Absencja Kubicy w mediach społecznościowych zaskakuje. To jednocześnie spory ciężar, ale odpowiednie poprowadzenie takiego konta na Twitterze czy Facebooku przysporzyłoby mu jeszcze większej sympatii i rozgłosu. Wystarczy spojrzeć na Lewisa Hamiltona, który dzieli się z fanami niemal wszystkimi faktami ze swojego życia. Tylko czy Robert rzeczywiście tego teraz potrzebuje? - zastanawia się Kozłowski.
1. Robert Lewandowski (15 mln euro rocznie).
2. Marcin Gortat (ok. 14 mln dolarów rocznie).
3. (prognoza) ... Robert Kubica (X mln euro rocznie Czytaj całość