Sędziowie jeszcze w trakcie wyścigu zdecydowali, że winnym kolizji dwóch bolidów stajni z Faenzy był Daniił Kwiat. Rosjanin, w odróżnieniu od Carlosa Sainza, który z powodu awarii samochodu wycofał się z wyścigu, mógł jechać dalej, ale otrzymał karę przejazdu przez aleję serwisową co i tak zrujnowało jego występ.
- Widziałem gorsze wypadki, które kończyły się lżejszymi karami dla kierowców np. 5 lu 10 sekundową karą podczas pit stopu. Sędziowie powinni zachować się w taki sposób - powiedział Kwiata, który widział również winę swojego partnera zespołowego w kolizji na wyjściu z kompleksu Maggots/Becketts.
- Zostawiłem mu miejsce w jedenastym zakręcie i sądziłem, że chwilę później zrobi to samo, ale on nie współpracował. To frustrujące - tłumaczył. - Wątpię jednak, aby którykolwiek z nas miał intencję jechać agresywnie.
Sainz powiedział, że wypadek zostanie przedyskutowany wewnątrz zespołu, ale w jego opinii nagrania wideo pokazują jasno kto zawinił. - Zdjęcia mówią same za siebie i nie trzeba tu mojego komentarzu - stwierdził kierowca Toro Rosso. - Walczyliśmy ostro zostawiając sobie miejsce w szybkich zakrętach, do momentu aż jeden z nas nie stracił kontroli nad bolidem i uderzył w drugiego.
Dla Kwiata to drugi z rzędu wyścig, który kończy się jego kolizją w pierwszym zakręcie. W Austrii ucierpieli na tym Fernando Alonso i Max Verstappen.
Sędziowie oprócz kary przejazdu przez pit lane dopisali na konto Rosjanina dwa punkty karne. W tej chwili ma ich już 9 i brakuje mu trzech do tego, by zostać wykluczonym z kolejnego GP. Dwa oczka znikną z jego konta po 23 października.
ZOBACZ WIDEO Dawid Konarski "rozczarowany" finałem MŚ juniorów: Godzinka i po sprawie