Nie pożegna legendy F1. "Nie chodzę na pogrzeby"

Getty Images / Clive Mason / Na zdjęciu: Bernie Ecclestone (z lewej) i Eddie Jordan
Getty Images / Clive Mason / Na zdjęciu: Bernie Ecclestone (z lewej) i Eddie Jordan

W czwartek w wieku 76 lat zmarł Eddie Jordan, który przez lata był właścicielem zespołu F1 z Silverstone oraz stałym bywalcem padoku. Hołd legendzie wyścigów oddał Bernie Ecclestone, ale zapowiedział, że nie pojawi się na jego pogrzebie.

Bernie Ecclestone złożył emocjonalny hołd "wyjątkowemu" i "niezastąpionemu" Eddie'emu Jordanowi, jednocześnie potwierdzając, że nie pojawi się na pogrzebie ikony Formuły 1. Rodzina Irlandczyka ogłosiła, że 76-letni były właściciel zespołu z Silverstone, który obecnie ściga się jako Aston Martin, zmarł w spokoju w Kapsztadzie po walce z rakiem prostaty i pęcherza.

Jordan znany był jako jeden z najbardziej wpływowych ludzi w historii F1. O swojej chorobie publicznie opowiedział w grudniu, informując, że agresywny nowotwór rozprzestrzenił się na jego kręgosłup i miednicę.

ZOBACZ WIDEO: Maciej Janowski: Nie spodziewałem się takiego piekła

Irlandczyk był założycielem i właścicielem zespołu Jordan Grand Prix, który działał od 1991 do 2005 roku. Później stał się znaną twarzą jako komentator telewizyjny w BBC, Channel 4 i Sky Sports.

Ecclestone, który zarządzał F1 przez cztery dekady, nawiązał silną relację z Jordanem podczas ich wspólnych lat w tej dyscyplinie. - Jestem bardzo, bardzo smutny, ponieważ Eddie był wyjątkowym facetem. Powiedz mi, który z obecnych szefów zespołu jest taki jak on? Nie znajdziesz takiego, bo go nie ma. Nie da się go zastąpić w Formule 1 - powiedział 94-latek w rozmowie z "Mail Sport".

Były szef F1 wspominał, jak bliskie miał kontakty z Jordanem, nawet jeśli czasem ich interesy się różniły. - Z Eddie'em zawsze wiedziałeś, na czym stoisz. Mogliśmy żartować i śmiać się z siebie nawzajem. Byliśmy bardzo blisko w dziwny sposób. Ufaliśmy sobie - dodał.

Ecclestone wyjaśnił również, dlaczego nie weźmie udziału w ostatnim pożegnaniu Jordana. - Nie chodzę na pogrzeby. Może nie pójdę nawet na swój. On na pewno nie pójdzie na mój. Więc wszystko jest w porządku. Zawsze tak było z Eddie'em - zakończył.

Eddie Jordan pozostawił po sobie wiele wspomnień, które będą przypominać o jego charyzmie, energii i irlandzkim uroku. Jego obecności w padoku będzie brakować wielu osobom, ale pozostawił po sobie mnóstwo wspaniałych wspomnień, które będą wywoływać uśmiechy na twarzach osób związanych z F1.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści