Były kierowca Red Bulla, Jaime Alguersuari, został brutalnie wyrzucony z zespołu Formuły 1 w trakcie minutowej rozmowy telefonicznej i do dziś nie rozumie dlaczego. Chociaż wydarzenia związane z Hiszpanem miały miejsce przed kilkoma laty, to pokazują, że "czerwone byki" nie zmieniły swojej polityki względem kierowców F1.
Sergio Perez jest najnowszym przykładem na to, że Red Bull Racing potrafi brutalnie potraktować swoich zawodników. Meksykanin został wyrzucony z zespołu, choć ledwie kilka miesięcy wcześniej otrzymał nowy, dwuletni kontrakt.
Jaime Alguersuari otrzymał szansę debiutu w F1 w wieku 19 lat i 125 dni w sezonie 2009. W tamtym okresie był najmłodszym kierowcą w historii królowej motorsportu. Po kilku latach ten rekord poprawił Max Verstappen, debiutując w stawce mając nieco ponad 17 lat.
ZOBACZ WIDEO: Miasto będzie miało udziały w Stali. Prezydent Gorzowa zostanie prezesem klubu?
Alguersuari spędził trzy sezony w F1 (2009-2011), inkasując 31 punktów w 46 wyścigach. W swoim ostatnim sezonie regularnie przekraczał oczekiwania ekspertów, zdobywając aż 25 z 41 "oczek" całego zespołu. Hiszpan był przekonany, że dzięki tym rezultatom awansuje z juniorskiego Toro Rosso do głównego zespołu Red Bull Racing.
Hiszpan odrzucił ofertę z Lotusa, gdzie miał zostać partnerem Kimiego Raikkonena, bo wierzył w dalszą karierę w Red Bullu. Tymczasem Mark Webber postanowił kontynuować przygodę z F1 i "czerwone byki" nie miały miejsca w głównej ekipie.
Alguersuari wrócił do tych wydarzeń z rozmowie z "Daily Star". - Sezon 2011 był naprawdę dobrze, ale nie podpisałem kontraktu, ponieważ wydawało się oczywiste, że po sześciu latach z Red Bullem – dla mnie to było oczywiste – robiąc to, co robiliśmy, pokonując mojego kolegę z zespołu i regularnie wprowadzając samochód do pierwszej ósemki, było to wystarczająco dobre, aby zapewnić sobie miejsce w Red Bullu w 2012 roku, ponieważ myśleliśmy, że Webber odchodzi z F1 - powiedział.
Chociaż Alguersuari jest wdzięczny Red Bullowi za daną mu szansę, sposób, w jaki został zwolniony, wciąż go boli po ponad dekadzie. - Bez Red Bulla nigdy nie dostałbym szansy w F1. Ale to, co jest również jasne, to sposób, w jaki mnie zwolnili, nie był właściwy. Czekali do ostatniej chwili sezonu, aby to zrobić. To bolało, ponieważ to był koniec mojej kariery - stwierdził.
- Prowadziłem rozmowy z innymi zespołami, ale żądali ode mnie pieniędzy, których nie mieliśmy. To bolało, ponieważ wykonałem zadanie, które mi powierzono. Zawsze myślałem, że jeśli zostaniesz pokonany przez swojego kolegę z zespołu, jeśli nie wykonujesz właściwie swojej pracy, to powinieneś odejść. Jeśli jednak dowozisz bolid do mety na punktowanych pozycjach, choć samochód nie był do tego stworzony, jeśli pokonujesz kolegę z ekipy i mistrzów świata, to zasługujesz na szansę - dodał Alguersuari.
Alguersuari nie ukrywał, że rozmowa telefoniczna z kierownictwem Red Bulla potoczyła się bardzo szybko. - Trwała zaledwie minutę. To było bardzo trudne i nie rozumiałem dlaczego. Nawet teraz nie rozumiem, dlaczego mnie wyrzucili. Rzecz w tym, że dwaj kierowcy, którzy przyszli po nas (Daniel Ricciardo i Jean-Eric Vergne - dop. aut.), nie pobili naszych wyników - wspomniał.
- Awansowali jednego z nich (Ricciardo) do Red Bulla, a on zajął trzecie miejsce w mistrzostwach świata. Rozumiem, jak działa F1, ale nie zamierzam zaakceptować sposobu, w jaki podjęli tę decyzję, ponieważ nie była to decyzja sportowa. Rozegrali mnie, a ja nie byłem wystarczająco sprytny, aby odejść w odpowiednim momencie - podsumował Hiszpan.