Sergio Perez uzyskał dopiero 18. wynik w kwalifikacjach Formuły 1 do GP Meksyku. Odpadnięcie na etapie Q1 to cios dla kierowcy Red Bull Racing, który liczył na przełamanie przed własną publicznością. 34-latek znajduje się pod coraz większą presją, bo w padoku F1 nie brakuje plotek, że "czerwone byki" rozstaną się z kierowcą po zakończeniu obecnej kampanii.
- Mam spore problemy z hamowaniem. Za każdym razem, gdy próbuję zaatakować punkt hamowania, po prostu wkładam zbyt dużo energii w opony, co utrudnia mi zatrzymanie bolidu. Ten problem trwa od ostatnich trzech wyścigów - powiedział Perez w Sky Sports.
- Muszę bardzo mocno hamować i widać to w telemetrii. Nie jestem w stanie tego naprawić. Już na prostej nie jestem w stanie się zatrzymać. Bardzo długo się ślizgam, a dodając do tego jeszcze właściwości nawierzchni w Meksyku, sytuacja staje się jeszcze trudniejsza - dodał meksykański kierowca.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
Kierowca Red Bulla przeżył rozczarowanie w GP Meksyku już przed rokiem. Wtedy wprawdzie ruszał do wyścigu z piątej pozycji, ale wypadek w pierwszym zakręcie wyeliminował go przedwcześnie z rywalizacji.
Obecne problemy z hamowaniem, które mają wpływ na tempo na dłuższych przejazdach, nie napawają optymizmem przed niedzielnym wyścigiem. Niewykluczone są też zmiany w bolidzie Red Bulla i zamontowanie innych części, co przełoży się na konieczność startu z alei serwisowej. - Musimy omówić dostępne opcje. Problem polega na tym, że nie mamy wielu dostępnych komponentów - zdradził Perez.
- Na pewno nie mamy tutaj podłogi, którą chciałbym wybrać. Nie wiem, co zrobimy. Będzie ciężko, ale spróbuję wszystkiego. Dla mnie to ogromne rozczarowanie. Jeśli jest jakieś Grand Prix, w którym chcę zaliczyć naprawdę dobry wynik, to GP Meksyku się do nich zalicza - podsumował lokalny bohater.