Andreas Seidl został dyrektorem zarządzającym Stake F1 Team, na bazie którego Audi zadebiutuje w Formule 1 w sezonie 2026, na początku ubiegłego roku. Niemiec nie zagrzał długo miejsca na tym stanowisku, bo we wtorek poinformowano o jego rozstaniu z firmą. Decyzja niemieckiego giganta była zaskoczeniem dla ekspertów ze świata F1.
Seidl ma opinię sprawnego menedżera. W przeszłości odnosił sukcesy z Porsche w wyścigach długodystansowych WEC, udało mu się też wyprowadzić McLarena z kryzysu. Dlatego uważano, że jest odpowiednią osobą do rozwoju projektu Audi w F1.
Włoski "Motorsport" ustalił, że Niemcy stracili cierpliwość do Seidla, który nie był w stanie przekonać do pracy w Audi czołowych inżynierów z padoku F1. Kluczowe było jednak to, że zespół z Hinwil nadal nie zamknął składu na sezon 2025, choć pierwotnie zakładano, że zrobi to do końca maja. Seidl dostał na trzyletni kontrakt kierowcy F1 dostał ponad 100 mln dolarów, a mimo to nie pozyskał znaczącego nazwiska.
ZOBACZ WIDEO: Zmiana systemu rozgrywek w Polsce? Jerzy Kanclerz przedstawia propozycje
Uwaga Niemca od początku była skupiona na Carlosie Sainzu. Hiszpan w maju długo analizował ofertę, ale ostatecznie uznał, że nie chce tracić najlepszego czasu w swojej karierze na rozwijanie zespołu i jazdę na tyłach stawki. 29-latek uznał, że propozycje z Alpine i Williamsa są ciekawsze. Chociaż nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, to Sainza mamy zobaczyć w jednej z tych ekip.
Obecnie Audi prowadzi rozmowy z takimi kierowcami jak Valtteri Bottas czy Liam Lawson, ale żadnego z nich nie można nazwać priorytetową opcją Niemców.
Z kolei "Auto Motor und Sport" dowiedział się, że zwolnienie Olivera Hoffmanna wynika z faktu, że członek zarządu Audi zbyt mocno ingerował w pracę zespołu F1. Hoffmann miał regularnie kwestionować decyzje podejmowane przez Seidla. Wprowadzał przez to chaos i komplikował proces decyzyjny.
Nowym szefem projektu Audi w F1 od 1 sierpnia będzie Mattia Binotto. Włoch wcześniej zarządzał Ferrari.
Czytaj także:
- Rewolucja w niemieckim gigancie. Dwie kluczowe osoby zwolnione
- Ponad 400 mln zł za cztery lata. Ostatnia praca przed emeryturą?