W ostatnich miesiącach media w Turcji spekulowały o możliwości powrotu toru Istanbul Park do kalendarza Formuły 1. Plotki powiązane były z przetargiem na obsługę obiektu. W jego warunkach zapisano, iż nowy zarządca musi sprowadzić GP Turcji ponownie do F1. W innym razie jego kontrakt zostanie rozwiązany, a firma będzie musiała zapłacić karę umowną.
Ostatecznie przetarg na obsługę toru pod Stambułem na 30 lat wygrała firma Can Bilim Egitim Kurumlari. Jej udziałowcem jest Lale Cander, prezes tureckiego oddziału Pirelli. Telewizja Habertunk podała, że był to jedyny podmiot zainteresowany prawami do obsługi Istanbul Park.
- Tor w Stambule ponownie stanie się centrum atrakcji. Formuła 1 jest niezwykle prestiżowa i podnosi rangę kraju. W 2026 roku niektóre państwa stracą miejsce w kalendarzu, więc będzie to idealna okazja dla Turcji, aby wyścig ponownie odbywał się u nas - powiedział minister turystyki Mehmet Nuri Ersoy.
ZOBACZ WIDEO: Nie ma wątpliwości. Jego zdaniem to początek katastrofy żużla
Turcy zapowiedzieli, że zmiana zarządcy Istanbul Park sprawi, że w stolicy odbywać się będą również wyścigi innych serii niż Formuła 1. Szczegółów jednak nie ujawniono.
GP Turcji pojawiło się w kalendarzu F1 po raz pierwszy w roku 2005, ale nie cieszyło się zbyt długo z obecności w nim. Kontrakt na organizację zawodów wygasł po sezonie 2011 i nie został przedłużony. Następnie Istanbul Park ponownie zawitał do F1 w latach 2020-2021 ze względu na pandemię koronawirusa.
Kilka tygodni temu Mohammed ben Sulayem spotkał się z Recepem Tayyipem Erdoganem. Prezydent FIA rozmawiał z przywódcą Turcji o możliwości ponownej organizacji wyścigu F1, jak i Rajdu Turcji. Druga z imprez miałaby powrócić do kalendarza rajdowych samochodowych mistrzostw świata WRC po kilkuletniej przerwie.
Czytaj także:
- Bez szans na hitowy duet w F1? "To nie zadziała"
- Lewis Hamilton czuje się "okradziony" z tytułu. Pierwsze takie słowa