Ze szpitala po wygraną w F1! Verstappen przeżył dramat na samym początku wyścigu

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Carlos Sainz

Max Verstappen przeżył dramat w GP Australii. Awaria hamulców już na początku wyścigu wyeliminowała kierowcę Red Bulla z walki o zwycięstwo. Sytuację wykorzystał Carlos Sainz, którego występ w Melbourne do niedawna stał pod znakiem zapytania.

Zwycięstwo Maxa Verstappena w kwalifikacjach do GP Australii sprawiło, że kibice Formuły 1 spodziewali się dalszej dominacji Holendra w sezonie 2024. Pierwsze metry niedzielnego wyścigu wskazywały na taki scenariusz. Aktualny mistrz świata świetnie wystartował i obronił prowadzenie mimo ataków Carlosa Sainza. Ten stan nie trwał jednak długo.

- Dziwne. Straciłem bolid - narzekał Verstappen, gdy chwilę po uruchomieniu DRS rywal z Ferrari był w stanie go wyprzedzić. - Ten samochód szaleje! - wściekał się kierowca Red Bull Racing, który nie potrafił odzyskać prowadzenia. W momencie, gdy z maszyny Holendra zaczął się unosić dym, stało się jasne, że to początek poważniejszych problemów 26-latka.

- Moje hamulce płoną - przekazał po chwili Verstappen i to był dla niego koniec wyścigu. W ten sposób passa Holendra, który mógł pochwalić się dziewięcioma zwycięstwami z rzędu, dobiegła końca. Bezpiecznie na prowadzeniu mógł poczuć się za to Sainz, który dyktował tempo i odjeżdżał konkurencji.

ZOBACZ WIDEO: Zobacz obrady kapituły plebiscytu Herosi WP! Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych

Wczesne pit-stopy Charlesa Leclerca i Oscara Piastriego sprawiły, że obaj wyprzedzili Lando Norrisa przy okazji pierwszej fazy wyścigu. W pewnym momencie wydawało się nawet, że Monakijczyk będzie w stanie wywierać presję na zespołowego partnera, ale ostatecznie tempo Sainza okazało się znacznie lepsze.

Na siedemnastym okrążeniu dramat przeżył Lewis Hamilton. Kierowca Mercedesa zgłosił awarię jednostki napędowej i zaczął wolno toczyć się po torze. Na szczęście 39-latek zaparkował maszynę w takim miejscu, że samochód bezpieczeństwa nie musiał wyjeżdżać na tor. Wystarczyła wirtualna neutralizacja, którą do odbycia pit-stopu wykorzystał Fernando Alonso. Hiszpan zyskał w ten sposób kilka pozycji.

W drugiej fazie wyścigu strategicznych szachów próbował jeszcze McLaren. Zespół z Woking taktycznie zamienił pozycjami Piastriego i Norrisa, naprawiając błąd związany z wcześniejszym "podcięciem" Brytyjczyka. Ekipa uznała, że Norris ma większe szanse w pogoni za Leclercem. Jednak Ferrari nie dało się ograć. Wezwanie Monakijczyka na pit-stop w odpowiednim momencie pozwoliło odeprzeć ataki konkurencji.

Za to na czele stawki Sainz był poza zasięgiem rywali. Hiszpan, który jeszcze kilka dni temu nie mógł być pewny występu w Melbourne z powodu operacji wyrostka robaczkowego, przeżył moment chwały. Ferrari zgarnęło zaś dublet, którego kilkanaście godzin wcześniej nikt się nie spodziewał. To dobry znak dla fanów F1, bo być może dominacja Red Bulla nie będzie tak znacząca jak w sezonie 2023.

Na ostatnim okrążeniu doszło jeszcze do poważnego wypadku George'a Russella. Dlatego też wyścig zakończył się w warunkach wirtualnej neutralizacji.

F1 - GP Australii - wyścig - wyniki:  

Poz.KierowcaZespółCzas/strata
1. Carlos Sainz Ferrari 58 okr.
2. Charles Leclerc Ferrari +2.366
3. Lando Norris McLaren +5.904
4. Oscar Piastri McLaren +35.770
5. Sergio Perez Red Bull Racing +56.309
6. Fernando Alonso Aston Martin +1:20.992
7. Lance Stroll Aston Martin +1:33.222
8. Yuki Tsunoda Visa Cash App RB +1:35.601
9. Nico Hulkenberg Haas +1:44.553
10. Kevin Magnussen Haas +1 okr.
11. Alexander Albon Williams +1 okr.
12. Daniel Ricciardo Visa Cash App RB +1 okr.
13. Pierre Gasly Alpine +1 okr.
14. Valtteri Bottas Stake F1 Team +1 okr.
15. Guanyu Zhou Stake F1 Team +1 okr.
16. Esteban Ocon Alpine +1 okr.
17. George Russell Mercedes nie ukończył
18. Lewis Hamilton Mercedes nie ukończył
19. Max Verstappen Red Bull Racing nie ukończył
20. Logan Sargeant Williams nie wystartował

Czytaj także:
Verstappen grzmi po skandalu w F1. "Rozbiłbym bolid i poleciał do domu"
Duża inwestycja szejków. W Wielkiej Brytanii wrze

Źródło artykułu: WP SportoweFakty