Carlos Sainz w środę opuścił briefingi prasowe przed GP Arabii Saudyjskiej z powodu złego samopoczucia. Następnego dnia Hiszpan zasiadł w bolidzie Ferrari i wydawało się, że najgorsze ma już za sobą. 29-latek później przyznawał jednak, że nadal nie jest w 100 proc. zdrów i nie odzyska pełni sił przed sobotnim wyścigiem.
W piątkowy poranek okazało się, że stan Sainza nie uległ poprawie, a wręcz przeciwnie - uległ pogorszeniu. Kierowca z Madrytu trafił do szpitala, gdzie potwierdzono u niego zapalenie wyrostka robaczkowego. Reprezentant Ferrari w trybie natychmiastowym musiał przejść operację.
Zepsół z Maranello poinformował już, że operacja Sainza zakończyła się sukcesem i hiszpański kierowca odpoczywa w łózku. "Wszystko poszło jak należy i teraz ładuje baterie w szpitalu. Wysyłamy mu pełne wsparcie i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia" - napisano w oświadczeniu Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?
Choroba Hiszpana sprawiła, że życiową szansę otrzymał Oliver Bearman. 18-letni rezerwowy Ferrari dość niespodziewanie zadebiutuje w Formule 1 w czerwonym bolidzie, co jest marzeniem niejednego kierowcy. Po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce w sezonie 1972, bo Włosi zwykli nie dawać szans debiutantom. Dlatego też Bearman w ten weekend zapisze się w historii F1.
Bearman, choć został rzucony na głęboką wodę, to w piątkowym treningu poradził sobie z wyzwaniem. Zajął dziesiątą pozycję i uniknął głupich błędów.
Jeśli zaś chodzi o Sainza, Formuła 1 po Arabii Saudyjskiej uda się na krótki odpoczynek. Kolejny wyścig (GP Australii) zaplanowano na 24 marca. Kierowca z Madrytu powinien do tego czasu powrócić do pełni sił.
Czytaj także:
- Verstappen nie będzie szantażował Red Bulla. Inwestorzy z Tajlandii pewni swego
- Ktoś chce zniszczyć rodzinę szefa Red Bulla. "Dość tego!"