Verstappen nie będzie szantażował Red Bulla. Inwestorzy z Tajlandii pewni swego

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner (po lewej) i Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner (po lewej) i Max Verstappen

Tajscy inwestorzy Red Bulla, którzy posiadają 51 proc. akcji firmy, stoją murem za Christianem Hornerem. To oni mieli uratować posadę Brytyjczyka. Nie boją się też, że Max Verstappen postanowi odejść z ekipy "czerwonych byków".

Max Verstappen ma ważny kontrakt z Red Bull Racing do końca sezonu 2028, ale znajduje się w nim wiele klauzul, które pozwalają mu na wcześniejsze opuszczenie Milton Keynes. Losy Holendra uzależnione są m.in. od pobytu w zespole Christiana Hornera i Helmuta Marko. To niezwykle ważne w kontekście afery, którą żyją "czerwone byki" w ostatnich tygodniach.

W ostatnich dniach Jos Verstappen miał sondować możliwość transferu syna do Mercedesa, obawiając się rozłamu w Red Bullu. Mimo to szef zespołu może liczyć na pełne poparcie tajskich inwestorów, do których należy 51 proc. firmy produkującej napoje energetyczne - twierdzi "F1 Insider".

Tajowie liczą, że Christian Horner otrzyma wsparcie Adriana Neweya i dyrektor techniczny Red Bulla pozostanie w firmie, nawet gdyby doszło w niej do rozłamu. To miałby być decydujący argument, który sprawi, że Max Verstappen nie opuści "czerwonych byków". Właściciele Red Bulla z Tajlandii sądzą, że dla Holendra najważniejsze w ostateczności są wyniki, a duet Horner-Newey zapewnia mu konkurencyjny bolid.

ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?

Sam Verstappen przed GP Arabii Saudyjskiej nie wykluczył odejścia z Red Bulla. - Myślę, że do niedawna nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że Hamilton przejdzie do Ferrari. W życiu nigdy nie wiesz, co się wydarzy, co cię spotka. Nigdy nie można czegoś wykluczyć na 100 proc. Tak podchodzę do swojego życia. Nie myślę jednak o tym zbyt wiele. Jestem zadowolony z Red Bulla na ten moment. Mamy tutaj konkurencyjność i nie widzę powodu, by odchodzić - powiedział aktualny mistrz świata.

Tajscy akcjonariusze Red Bulla nie zamierzają rezygnować z wspierania Hornera, a gdyby Verstappen ostatecznie poszedł za głosem ojca i zmienił otoczenie, to właściciele "czerwonych byków" mieli stworzyć listę z potencjalnymi następcami Holendra. Znalazły się na niej nazwiska Oscara Piastriego i Alexandra Albona.

Kilka źródeł w padoku F1 twierdzi, że obecny konflikt to konsekwencja działań, jakie Horner podjął pod koniec 2023 roku. Wtedy Brytyjczyk miał zgłosić tajskim inwestorom pomysł wykupienia zespołu wyścigowego, tak aby stał się on niezależny od producenta energetyków z Austrii. Azjatom ta idea się spodobała, ale wszystko odbywało się za plecami Austriaków, co wywołało ich wściekłość.

"Główny akcjonariusz Red Bulla, Chalerm Yoovidhya, który kontroluje 51 proc. udziałów w firmie, rozważa możliwość wydzielenia Red Bulla Racing z austriackiego imperium Red Bulla i stworzenia z niej niezależnej firmy motoryzacyjnej wraz z Hornerem na czele. Ma to sens, ponieważ firma produkująca napoje nie czerpie wielu korzyści z tworzenia silników i samochodów wyścigowych" - napisał dziennikarz Joe Saward na swoim blogu.

Czytaj także:
- Max Verstappen stanął w obronie ojca. "Nie jest kłamcą"
- Sądny dzień w Red Bullu. "Ktoś musi odejść"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty