Helmut Marko jest zaangażowany w Formułę 1 od momentu, w którym Red Bull w roku 2005 na poważnie wszedł do świata wyścigowego. Jako doradca ds. motorsportu odpowiada m.in. za program juniorski. Nie jest jednak tajemnicą, że Austriak ma też sporo do powiedzenia w głównym zespole Red Bull Racing. Decyduje też o kwestiach kontraktowych kierowców.
Rodaka w Red Bullu zatrudnił Dietrich Mateschitz. Twórca potęgi austriackiego koncernu zmarł w październiku 2022 roku i w związku z tym pojawiły się sugestie, iż Helmut Marko może stracić pracę w padoku F1. Z ustaleń portalu planetf1.com wynika, że ten scenariusz się nie zrealizuje.
Marko miał ostatnio podpisać nowy, trzyletni kontrakt. Co ważne, podobnie jak w przypadku wcześniejszej umowy, porozumienie formalnie zawartą ze spółką Red Bull GmbH, czyli producentem napojów energetycznych. Może to rodzić dalsze kontrowersje w padoku F1. "Czerwone byki" twierdziły wcześniej, że w związku z tym pensja 80-latka nie powinna być włączona do limitu wydatków zespołów F1.
ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Robert Kubica: "Dopóki ta pasja jest, będę to kontynuował"
Austriak w ubiegłym miesiącu w rozmowie z portalem oe24.at mówił, że kwestia jego przyszłości w Red Bullu rozstrzygnie się zimą. Jego dotychczasowa umowa wygasała bowiem z końcem 2024 roku. - Istnieją różne trendy i warianty. Decyzja nie została podjęta. Zobaczymy, co mnie spotka - mówił Marko ledwie kilka tygodni temu.
Doradca Red Bulla ujawnił, że po śmierci Mateschitza zmienił się nieco sposób podejmowania decyzji - zarówno w firmie produkującej energetyki, jak i w zespole F1. - Teraz odpowiada za to szersza grupa ludzi, w tym Mark Mateschitz (syn Dietricha - dop. aut.), Oliver Mintzlaff i wspólnicy z Tajlandii. Sposób, w jaki mogliśmy o wszystkim decydować za czasów Dietricha był wyjątkowy. Po ostatnim, rekordowym sezonie było mi niesamowicie przykro, że nie mógł tego wszystkiego zobaczyć na własne oczy - dodał Marko.
Wcześniej plotkowano, że Christian Horner chce się pozbyć Helmuta Marko z Red Bulla, by w ten sposób zwiększyć swoją władzę w zespole z Milton Keynes. Jednak jesienią ubiegłego roku szef "czerwonych byków" zaprzeczał tego typu spekulacjom.
- Do takich plotek trzeba podchodzić z dużą dozą humoru, bo daleko im do prawdy. Niestety, w świecie, w którym żyjemy, ktoś coś napisze na mało znanej brazylijskiej stronie internetowej i potem zostanie to przetłumaczone na cztery różne języki i nabierze innego przekazu. Często w tych historiach nie ma żadnej prawdy - powiedział Horner, którego znajomość z Marko trwa od niemal 30 lat.
Czytaj także:
- Wróżą mu rychły koniec kariery w F1. Stanowcza odpowiedź kierowcy
- Zakrztusił się mięsem w urodziny. Dramat byłego kierowcy F1