Red Bull nie ma pretensji do Pereza. Jasne stanowisko zespołu ws. wypadku

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do GP Meksyku
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do GP Meksyku

Sergio Perez zakończył udział w GP Meksyku na pierwszym zakręcie. Kierowca Red Bulla przeszacował swoje możliwości i trafił w Charlesa Leclerc. Zespół nie ma jednak większych pretensji do Meksykanina o ten manewr.

Sergio Perez dobrze ruszył z piątego pola startowego i już w pierwszym zakręcie miał szansę wyjść na czoło GP Meksyku. Kierowca Red Bull Racing znalazł się tuż obok Maxa Verstappena i Charlesa Leclerca. Cała trójka nie miała jednak prawa się zmieścić na torze. Między bolidami Meksykanina i Monakijczyka doszło do kontaktu, po którym Perez znalazł się na poboczu.

33-latek dojechał do alei serwisowej powolnym tempem, ale mechanicy "czerwonych byków" szybko ustalili, że uszkodzenia w bolidzie są zbyt duże, aby jego dalszy udział w wyścigu miał jakikolwiek sens. - Byłem załamany tym, że Sergio wypadł z toru już w pierwszym zakręcie - powiedział motorsport.com Christian Horner.

- Miał najprawdopodobniej najlepszy start w tym sezonie, zyskał jeszcze cień aerodynamiczny od bolidów jadących z przodu i więc dotarł do czołówki z ogromną prędkością. Nie można go winić za to, że w domowym wyścigu próbował objąć prowadzenie - dodał szef Red Bulla.

ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"

Horner nie ma jednak wątpliwości, że manewr Pereza nie mógł zakończyć się sukcesem. - To był incydent wyścigowy. Trzy bolidy nie zmieszczą się w jednym zakręcie. Leclerc nie mógł się wydostać z tej pułapki, więc hamował i tak dość późno. To jest frustrujące dla Sergio i rozczarowujące dla jego fanów, że stracili swojego bohatera już w pierwszym zakręcie - przyznał Brytyjczyk.

- Mechanicy Red Bulla zrobili wszystko, co w ich mocy, aby Sergio mógł wrócić na tor, ale podłoga i podwozie bolidu były zbyt mocno uszkodzone. na powtórkach zresztą widać, jak Leclerc został wzięty w kanapkę przez bolidy Red Bulla - dodał Horner.

Po wycofaniu się z wyścigu Perez pojawił się na ścianie dowodzenia w pit-lane, gdzie był pocieszany przez Hornera. - To był dla niego trudny moment. Występ przed własną publicznością, więc przeżywał wiele emocji. Powiedziałem mu, że kolejny wyścig mamy już za tydzień, że próbował objąć prowadzenie w domowym Grand Prix, że nie byłby kierowcą wyścigowym, gdyby nie próbował wykorzystać szansy - podsumował szef Red Bulla.

Czytaj także:
- Nie żyje policjant. Nowe informacje po strzelaninie w Meksyku
- Poważna kraksa w GP Meksyku. Wyścig przerwany!

Komentarze (0)