Tor Kyalami w pobliżu Johannesburga został otwarty w roku 1961, ledwie kilka miesięcy później rozegrano tam pierwszy wyścig Formuły 1. Obiekt kilkukrotnie wypadał z kalendarza - czasem z powodu protestów samych kierowców, innym razem ze względu na apartheid. Ostatnia edycja GP RPA miała miejsce w roku 1993, po czym zrezygnowano z wyścigu tłumacząc to m.in. stanem toru i kwestiami finansowymi.
Afryka białą plamą na mapie F1
Od kilku lat, zwłaszcza po przejęciu F1 przez Liberty Media, pojawiały się głosy, że królowa motorsportu musi powrócić do Afryki. Obecnie jest to jedyny kontynent, który nie gości najlepszych kierowców świata. Naciskał na to m.in. Lewis Hamilton, który jako zwolennik ruchu Black Lives Matter widział w organizacji GP RPA ukłon w stronę czarnoskórych.
Tor Kyalami, który na przestrzeni ostatnich lat zmienił właściciela i został wyremontowany, miał powrócić do F1 w roku 2023. Na ostatniej prostej rozmowy upadły ze względu na nieporozumienia finansowe, ale po czasie je wznowiono i wiele źródeł było przekonanych, że organizacja GP RPA w sezonie 2024 to pewnik. Lokalny promotor miał na ten cel przygotować nawet 50 mln dolarów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zastawili pułapki na kolarzy! "Przez takie głupoty..."
W środę poznaliśmy kalendarz F1 na sezon 2024 i nie ma w nim RPA. Powód? Powiązania władzy w Kapsztadzie z Rosją. W dobie wojny w Ukrainie, kiedy to żołnierze Władimira Putina ciągle mordują niewinnych ludzi, przekreśliło to powrót Kyalami do mistrzostw.
Czy RPA pomaga Rosji?
RPA wraz z Rosją należy do międzynarodowego sojuszu BRICS. Tworzą go również Brazylia, Indie i Chiny. W ostatnim okresie chęć dołączenia do niego zgłosiły też inne państwa, takie jak Iran, Argentyna, Meksyk, Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Z tego punktu widzenia, decyzja F1 jest dość ciekawa, bo nikt nie myśli o usuwaniu Brazylii czy Chin z kalendarza królowej motorsportu.
Formalnie kraje tworzące BRICS nie tworzą sojuszu politycznego ani stowarzyszenia handlu. Współpraca w ramach tej organizacji miała przynieść "obopólne korzyści", a państwa zobowiązały się do tego, że nie będą ingerować w sprawy partnera. Dla Rosjan, prowadzących wojnę w Ukrainie, okazało się to dość ważne.
RPA od początku wojny w Ukrainie unika potępienia rosyjskiej inwazji. W czerwcu prezydent Cyril Ramaphosa przedstawił dziesięciopunktowy plan Afryki na rzecz pokoju. - Droga w kierunku pokoju będzie trudna. Wymaga postawienia wszystkich opcji na stół - mówił i zwracał uwagę na to, że Ukraina powinna prowadzić rozmowy dyplomatyczne z Rosją ws. zakończenia konfliktu.
Wcześniej, bo w lutym 2023 roku, Rosja i Chiny zorganizowały u wybrzeży RPA wspólne ćwiczenia wojskowe, trwające 10 dni. Wzięło w nich udział 350 afrykańskich żołnierzy.
F1 obserwowała w ostatnich miesiącach poczynania RPA i powiedziała "dość". Dla organizacji, która natychmiast potępiła rosyjską agresję, która zrezygnowała z GP Rosji i zerwała wszelkie relacje z państwem-agresorem, zachowanie dobrego imienia było szczególnie ważne. O losach GP RPA zadecydowały natomiast doniesienia z maja.
Wtedy ambasador USA w RPA ujawnił, że kraj ten może dostarczać Putinowi broń do prowadzenia wojny w Ukrainie. Reuben Brigety twierdził, że ma pewność, iż jeden ze statków został załadowany sprzętem wojskowym i ruszył w kierunku Rosji. - Dałbym sobie za nie głowę uciąć - mówił ambasador, pytany o wiarygodność danych wywiadowczych. Później wycofał się częściowo ze swoich słów, a administracja Joe Bidena miała być niezadowolona z ujawnienia sprawy.
Co z innymi krajami?
Skoro F1 potępiła RPA i zrezygnowała z wyścigu w tym kraju, mimo dopięcia wszelkich formalności, to czy Chiny, Brazylia i kraje Bliskiego Wschodu też mają powody do obaw? Niekoniecznie. Pozostałe państwa nie są podejrzane o dostarczanie broni do Moskwy.
Nawet Pekin regularnie zaprzecza wspieraniu armii Putina, a amerykański wywiad powtarza, że chociaż są "pewne obawy", to "nie ma żadnych dowodów" na wysyłkę sprzętu wojskowego do Rosji.
Dodatkowo Formuła 1 posiada wieloletnie umowy z krajami na organizację wyścigów i gdyby to ona je wypowiedziała, musiałaby się liczyć z płaceniem kar umownych. Warto jednak zauważyć, że kontrakt ws. GP Chin wygasa z końcem 2025 roku. Dla królowej motorsportu może to być test, o ile władze Państwa Środka będą w tym czasie nadal cichym sojusznikiem dyktatora z Moskwy.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Nowe bolidy F1 będą "okropne"? Verstappen ostrzega
- Kierowcy F1 rozpoznali Zmarzlika! "Miałem ciarki!"