Tajemniczy test Ferrari. Włosi kopiują Red Bulla

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Ferrari przed GP Austrii zorganizowało tzw. dzień filmowy. Pod pretekstem kręcenia materiałów promocyjnych włoski zespół miał sprawdzać nowe części w modelu SF23. Za ich sprawą czerwony samochód ma jeszcze mocniej przypominać Red Bulla.

Zgodnie z regulaminem Formuły 1, zespoły mogą dwukrotnie w ciągu roku zorganizować tzw. dzień filmowy. Pozwala on na wykorzystanie bieżącego bolidu, ale kierowcy mogą pokonać maksymalnie dystans 100 kilometrów. Muszą też korzystać ze specjalnych, demonstracyjnych opon. Wszystko po to, aby pod pretekstem kręcenia materiałów promocyjnych nie testować nowych części.

Z ustaleń racingnews365.com wynika, że Ferrari mimo wszystko poświęciło jeden z dni filmowych, aby przetestować szereg nowych części w modelu SF23. Jazdy odbyły się we wtorek na torze Fiorano w pobliżu fabryki zespołu. O poranku za kierownicą siedział Carlos Sainz, a później w kokpicie zmienił go Charles Leclerc.

W modelu SF23 miało znaleźć się przednie skrzydło, które wyglądem łudząco przypomina te, jakie możemy zobaczyć w tegorocznej maszynie Red Bull Racing. Ma ono pojawić się też w czerwonych samochodach przy okazji najbliższego GP Austrii. Podczas popołudniowych przejazdów w bolidzie miała być też zamontowana nowa podłoga.

ZOBACZ WIDEO: brat "Pudziana" z różowymi paznokciami. "A co ja mam do gadania"

W ten sposób Ferrari kontynuuje proces, w ramach którego model SF23 zbliża się wyglądem do konkurencyjnego RB19. Już wcześniej w maszynie Włochów pojawiły się sekcje boczne, które przypominają te stosowane przez Red Bulla. Jest to świadoma decyzja ekipy z Maranello, która uznała, że koncepcja zastosowana przez "czerwone byki" jest najlepsza w obecnych regulacjach technicznych F1.

Celem zmian we włoskim samochodzie ma być poprawa tempa wyścigowego. Ferrari od początku sezonu 2023 ma ogromny problem z nadmiernym zużyciem opon, przez co nie jest w stanie walczyć o miejsca na podium i to w sytuacji, gdy w kwalifikacjach czerwony bolid potrafi nawet rzucić wyzwanie Red Bullowi.

Krokiem w dobrą stronę może być ostatnie GP Kanady, gdzie Ferrari dość odważnie postawiło na strategię jazdy na jeden pit-stop i miało rację. W ten sposób Leclerc i Sainz ze środka stawki przebili się na miejsca tuż za podium. - Nie musimy wyciągać wniosków na temat poprawek w samochodzie po jednym wyścigu - tonował wtedy nastroje Frederic Vasseur, szef włoskiej ekipy.

Ferrari zapowiedziało, że będzie wprowadzać poprawki do SF23 niemal co wyścig, aby kontynuować pogoń za Red Bullem.

Czytaj także:
- Tragedia w rodzinie Jimmiego Johnsona. Trzy osoby nie żyją
- Tego jeszcze nie było. F1 będzie produkować własną energię

Komentarze (0)