Ryan Reynolds wabikiem na inwestorów? "Wykorzystują jego nazwisko"

Getty Images / Jan Kruger / Na zdjęciu: Ryan Reynolds
Getty Images / Jan Kruger / Na zdjęciu: Ryan Reynolds

Ryan Reynolds znalazł się wśród inwestorów, którzy zakupili pakiet akcji zespołu Alpine. Czy gwiazdor z Hollywood wie w ogóle, że zainwestował w ekipę F1? Eddie Jordan ma poważne wątpliwości. Jest też zszokowany wyceną stajni z Enstone.

W poniedziałek Alpine poinformowało o zbyciu 24 proc. udziałów w zespole Formuły 1. Akcje nabyły trzy fundusze inwestycyjne - Otro Capital, RedBird Capital Partners i Maximum Effort Investments. Transakcja opiewa na kwotę 200 mln euro, a zaskoczeniem jest obecność w niej ostatniego z podmiotów.

Maximum Effort Investments to fundusz, za którym stoją popularni z Hollywood aktorzy - Ryan Reynolds, Rob McElhenney i Michael B. Jordan. To oni odpowiadają m.in. za sukces klubu piłkarskiego Wrexham. Czy gwiazdor znany z serii "Deadpool" wraz z kolegami po fachu poprowadzi teraz do zwycięstw ekipę F1? Pewne wątpliwości ma Eddie Jordan.

Jordan, który przed laty sam był właścicielem zespołu F1 z Silverstone, traktuje obecność Reynoldsa i McElhenneya w całej inwestycji jako fakt medialny. Irlandczyk nie będzie zdziwiony, jeśli okaże się, że aktorzy nawet nie wiedzą o swoim ostatnim zakupie. - Reynolds i McElhenney to wielkie gwiazdy. Ich obecność to wartość dodana, szczególnie na rynku amerykańskim, na który prawdopodobnie patrzy Renault, właściciel Alpine - powiedział 75-latek w "Daily Star".

ZOBACZ WIDEO: brat "Pudziana" z różowymi paznokciami. "A co ja mam do gadania"

- Najprawdopodobniej oni nie inwestują w zespół własnych pieniędzy. Jestem w stanie uwierzyć, że za tą transakcją stoją inni ludzie, którzy wyłożyli na to gotówkę. Nazwiska Reynoldsa i McElhenneya są tylko wykorzystywane do promocji - dodał Jordan.

Sprzedaż 24 proc. akcji Alpine za kwotę 200 mln euro oznacza, że cały zespół wart jest ok. 900 mln euro. Tymczasem sam Jordan sprzedawał swoją ekipę za funta, bo zmagała się ona z ogromnymi problemami finansowymi. Dlatego Irlandczykowi tak trudno uwierzyć w obecną wycenę teamów F1.

- Nie wierzę w taką wartość. Nie użyję słowa "fake news", ale z punktu widzenia księgowości, taka kwota jest niemożliwa. Przecież model finansowy się nie spina w tej sytuacji. Dziwne jest dla mnie wycenianie czegokolwiek, co ma łączną wartość 900 mln euro. To śmieszne - ocenił Jordan.

Czy były właściciel stajni z Silverstone, startującej obecnie w F1 jako Aston Martin, ma rację? Raczej nie. Wystarczy przypomnieć, że w ostatnim okresie kilku miliarderów chciało nabyć zespoły, oferując kwoty rzędu 800-900 mln dolarów, a mimo to propozycje były odrzucane. To najlepszy dowód na to, że obecnie ekipy F1 są warte dużo więcej niż w czasach działalności Jordana w padoku.

Czytaj także:
- Kazachski miliarder w F1? Może być tylko "słupem"
- Ryan Reynolds zainwestował w zespół F1. Transakcja warta 200 mln euro

Komentarze (0)