Dominacja Red Bull Racing w sezonie 2023 sprawia, że kwestia tytułu mistrzowskiego w Formule 1 powinna rozstrzygnąć się między Maxem Verstappenem a Sergio Perezem. Meksykanin, po wygraniu wyścigu w Baku, zapowiadał rzucenie rękawicy zespołowemu koledze. Od tego momentu wydarzenia w F1 nie układają się jednak po jego myśli.
Perez przegrał z kretesem rywalizację z Verstappenem w GP Miami, choć po błędzie w kwalifikacjach Holender startował ze środka stawki. W GP Monako to aktualny mistrz świata ma przewagę. 25-latek wywalczył w sobotę pole position, podczas gdy 33-latek rozbił bolid już na etapie Q1 i zakończył kwalifikacje do GP Monako na ostatnim miejscu. To wywołało wściekłość w Red Bullu.
- Mając taki bolid, nie możesz odpaść w Monako w Q1. To był głupi błąd z jego strony. Może za bardzo myślał o walce o tytuł? - powiedział w niemieckim Sky Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
ZOBACZ WIDEO: Radwańska trenowała w Monaco. Tylko spójrz z kim
W holenderskim Ziggo Sport równie krytycznie "popis" Meksykanina ocenił Robert Doornbos. - Król torów ulicznych całkowicie zawiódł. Nie możesz się rozbijać takim bolidem. Spójrzcie na to uderzenie. Jechał w tym miejscu o 20 km/h za szybko. Ma najlepszy samochód w F1, a startuje jako ostatni. To było bardzo głupie z jego strony - powiedział były kierowca Red Bulla.
Perez jeszcze przed GP Monako mówił, że weekend w księstwie jest dla niego kluczowy w kontekście walki o tytuł, bo Verstappen ma obecnie nad nim 14 punktów przewagi. - Nie chcę, aby zaczął ją powiększać - zaznaczył w jednym z wywiadów. Wszystko wskazuje jednak na to, że do tego dojdzie, co będzie fatalną wiadomością dla dalszych losów mistrzostw.
- W Monako trudno o manewry wyprzedzania, nawet mając taki bolid, to Sergio może awansować maksymalnie na trzynaste albo czternaste miejsce - przeanalizował Marko.
Wypadek Pereza może przynieść też inne konsekwencje. Duża różnica punktowa pomiędzy nim a Verstappenem może sprawić, że Red Bull postawi na Holendra w roli kierowcy numer jeden i przestanie traktować równorzędnie swoich zawodników. - Mamy swoje plany i uważnie obserwujemy, co się dzieje. Mamy już ogólny zarys sytuacji, ale nie ujawnimy tego, co planujemy - podsumował 80-letni Marko.
Czytaj także:
- Koszmar kierowcy Ferrari. Sędziowie byli bezlitośni
- Koniec marzeń Pereza o tytule? Sam nie mógł uwierzyć w to, co zrobił