Chociaż Fernando Alonso uznawany jest za jednego z lepszych kierowców w historii Formuły 1, to ma na swoim koncie tylko dwa tytuły mistrzowskie z sezonów 2005-2006. Kolejne lata to pasmo błędnych decyzji Hiszpana, który często popadał w konflikty w zespołach, próbował podporządkowywać sobie ludzi w ekipach, a o jego trudnym charakterze w padoku F1 zaczęły krążyć legendy.
Alonso opuścił F1 w roku 2019, bo miał dość jazdy w środku stawki. Jego przerwa w startach trwała dwa sezony, po czym dał się namówić szefom Alpine na ponowne ściganie. Francuzi przekonali go wizją ponownej walki o mistrzostwo. To właśnie z tym zespołem, zwanym wtedy Renault, kierowca z Oviedo triumfował na początku XXI wieku.
Fernando Alonso w końcu dobrze wybrał
Tyle że Alpine nie wskoczyło na obiecany poziom, a Alonso latem ubiegłego roku ogłosił transfer do Aston Martina. Decyzję Hiszpana często krytykowano, bo Brytyjczycy dotąd zawodzili. Miliarder Lawrence Stroll zaczął pompować w stajnię z Silverstone miliony dolarów, ale bez efektów. Dowód? Ledwie siódma pozycja w klasyfikacji konstruktorów w sezonie 2022. Dla porównania, Alpine przed rokiem było czwarte.
Wydaje się jednak, że po raz pierwszy Alonso dokonał trafnej decyzji w swojej karierze. Hiszpan był najszybszy w dwóch sesjach treningowych przed GP Bahrajnu, a model AMR23 już określany jest mianem "czarnego konia" mistrzostw. Wprawdzie dobre treningi nie przełożyły się na pole position, ale piąte miejsce startowe pozwala 41-latkowi marzyć o podium.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!
- Pole position? To wydawało się zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe - powiedział Alonso w Sky Sports. Hiszpan ostatni raz wygrywał kwalifikacje jeszcze w barwach Ferrari. Miało to miejsce w GP Niemiec w roku 2012.
- Śmieję się, bo walka o podium w pierwszym wyścigu. To też wydaje się zbyt piękne, aby było prawdziwe! - dodawał wyraźnie.
Aston Martin ma obecnie porównywalne tempo do Ferrari i Mercedesa, więc podium Alonso jest jak najbardziej realne. - Widzieliśmy do tej pory, że nasz samochód dobrze sobie radzi z oponami. Zawsze tak było. Dlatego, jeśli będziemy mieć okazję, to z niej skorzystamy - zapowiedział Alonso.
Alonso w walce o tytuł?
Wielu ekspertów widziało Alonso na pole position w GP Bahrajnu, ale Hiszpan od początku celował w okolice piątego miejsca i miał rację. - Po treningach wiedzieliśmy, że jesteśmy gdzieś między trzecią a piątą lokatą. Cały ten weekend jest dla nas czymś niemożliwym. Każda sesja nie wydawała się być prawdziwa - skomentował kierowca z Oviedo.
Jeszcze kilka tygodni temu Aston Martin myślał, że nie będzie w stanie zaatakować Mercedesa i Ferrari w sezonie 2023. Teraz optyka nieco się zmieniła. - Czuję się dziwnie, gdy startuję z piątego miejsca i mówię, że celujemy w coś więcej. Zakładaliśmy bowiem, że trzy czołowe ekipy będą mieć sporą przewagę, a my co najwyżej będziemy przewodzić zespołom ze środka stawki - zdradził Alonso.
Doświadczony kierowca zapowiedział, że Aston Martin będzie "pracował dalej" i "twardo stąpał po ziemi". - Jak dotąd żyjemy naszym marzeniem - podsumował Hiszpan, który nie chce jeszcze składać deklaracji walki o tytuł mistrzowski. Jego kontrakt z Aston Martinem obowiązuje jednak przez kilka lat, więc kto wie. Może Formuła 1 zobaczy wielki comeback Fernando Alonso.
Katarzyna Łapczyńska, dziennikarka WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Tęczowy kask Lewisa Hamiltona. Kontrowersyjny ruch Brytyjczyka
- Syn oligarchy zwolniony z sankcji. Jest komentarz Rosjanina