"Nie jesteśmy w szkole". Kolejny kierowca F1 ma dość zakazu wypowiedzi

Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Lando Norris
Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Lando Norris

- Powinniśmy mieć możliwość mówienia tego, czego chcemy i w co wierzymy - mówi Lando Norris. Brytyjczyk jest kolejnym kierowcą F1, który sprzeciwia się zakazowi wypowiedzi ws. politycznych. - Jesteśmy wystarczająco dorośli - podkreśla.

Na niespełna miesiąc przed startem nowego sezonu Formuły 1, wprowadzony zimą przez FIA zakaz wypowiedzi ws. politycznych, światopoglądowych i religijnych budzi coraz większe kontrowersje w padoku. Przeciwko nowym zasadom sprzeciwiają się wszyscy kierowcy, a część z nich mówi o tym głośno. Do grona oburzonych dołączył właśnie Lando Norris.

Reprezentant McLarena w przeszłości wykorzystywał obecność w F1, by podejmować temat zdrowia psychicznego, bo sam zmagał się z depresją i nie radził sobie z presją. Popierał też walkę z rasizmem. Dlatego nie podoba mu się fakt, że obecnie FIA próbuje kneblować usta kierowcom.

FIA zostawiła sobie furtkę w przepisach, za sprawą której kierowca może zabrać głos ws. ważnych wydarzeń bieżących, o ile wcześniej wystąpi do federacji ze stosownym wnioskiem w tej sprawie. Jednak zdaniem Norrisa, to niewiele zmienia. - Są rzeczy, które chcesz zrobić, które będziesz chciał powiedzieć, a FIA być może na to nie pozwoli - powiedział młody Brytyjczyk, cytowany przez motorsport.com.

- Pojawiło się sporo presji i wystarczająco powiedziano. Formuła 1 już wyjaśniła, co jej zdaniem jest do zaakceptowania i co powinniśmy robić jako kierowcy. Tego się trzymam. Powinniśmy mieć możliwość mówienia tego, czego chcemy i w co wierzymy. Nie jesteśmy w szkole - ocenił Norris.

ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu

- Nie powinniśmy pytać o wszystko i mówić: czy możemy zrobić to, czy możemy zrobić tamto? Jesteśmy wystarczająco dorośli, aby próbować podejmować mądre decyzje. Może czasem ludzie robią coś głupiego, ale tak już jest w życiu - dodał 23-latek.

Norris nie ma wątpliwości, że zakaz wypowiedzi sprawia, że Formuła 1 straci swój pozytywny wpływ na świat. - Robimy to, bo mamy wielu fanów na całym świecie, na których chcemy wpływać, kierować ich i pomagać im osobiście. Dlatego powinniśmy mieć swobodę wypowiedzi. To definiuje nas jako ludzi. Staramy się udzielać porad ludziom i nie ma powodu, dla którego nie mielibyśmy tego nie robić - podsumował kierowca McLarena.

Zakaz wprowadzony przez FIA pogorszył relacje federacji z F1. Nowego przepisu broni jednak Mohammed ben Sulayem, który twierdzi, że w ten sposób dostosowano się do zasad wyznawanych przez MKOl. Zaleca on, by nie łączyć sportu z polityką. W padoku ruch Emiratczyka powszechnie odbiera się jednak jako próbę udobruchania państw Bliskiego Wschodu. Arabia Saudyjska, Katar czy Bahrajn płacą krocie za obecność w F1, a to one były często krytykowane przez gwiazdy F1 m.in. ze względu na łamanie praw człowieka.

Czytaj także:
Zrobili to po cichu. Złagodzono sankcje dla Rosjan
Ten bolid może być niespodzianką w F1. Aston Martin ujawnił nową maszynę

Źródło artykułu: WP SportoweFakty