Powoli opada kurz po piątkowych wydarzeniach w Formule 1. Wtedy Orlen oficjalnie ogłosił zakończenie współpracy z Alfą Romeo i wszedł w sponsoring Alpha Tauri. Ta decyzja pociągnęła za sobą koniec kariery Roberta Kubicy w F1. Równocześnie ekipa z Hinwil przedstawiła nowego partnera tytularnego - została nią firma Stake.
Jak już informowały WP SportoweFakty, firma działająca na rynku bukmacherskim zaoferowała Alfie Romeo w trzyletnim kontrakcie ponad 100 mln dolarów, przebijając trzykrotnie stawkę Orlenu. Dotąd polski gigant paliwowy płacił za współpracę ze Szwajcarami ok. 10-12 mln dolarów za sezon. Przedsiębiorstwo z Płocka nie zamierzało się licytować, stąd decyzja o postawieniu na partnerstwo z Alpha Tauri.
Słowo, którego brakuje
Jak zauważył serwis planetf1.com, komunikat prasowy Alfy Romeo o współpracy z nowym sponsorem zawiera 446 słów. Jednak w żadnym miejscu nie znajdziemy wyrazu "krypto". Stake przedstawiono jako markę lifestylową ze świata rozrywki. Jej wiarygodność ma budować fakt, że sponsoruje ona piłkarski Everton, zawodników UFC i piosenkarza Drake'a. Jednak to tylko część prawdy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo pękał ze śmiechu. Wszystko przez tego chłopczyka
Stake, o czym Alfa Romeo nie wspomina w żaden sposób, działa na rynku kryptowalut. W ostatnim okresie jest on niezwykle chwiejny, a bankructwo giełdy FTX wywołało na nim trzęsienie ziemi. Dość powiedzieć, że FTX był sponsorem Mercedesa, który z tego powodu nie zobaczył milionów dolarów. Kryzys kryptowalut sprawił, że Ferrari przedterminowo rozwiązało umowę z firmą Velas, również nie otrzymując sporej części obiecanej gotówki. Natomiast Red Bull Racing zakończył współpracę z Tezos.
Alfa Romeo nie wspomina ani słowem o kryptowalutowym pochodzeniu Stake, co nie powinno w tej sytuacji dziwić. Nie jest to jednak "marka lifestylowa", jak chcieliby to widzieć Szwajcarzy, a bardziej kasyno kryptowalutowe. Co więcej, nowy sponsor ekipy z Hinwil wykorzystuje lukę prawną, aby mieć siedzibę w Australii, podczas gdy kasyna online są w tym kraju zakazane.
Serwis planetf1.com próbował ustalić, gdzie tak naprawdę jest zarejestrowana spółka Stake i okazało się to niezwykle problematyczne. Ślady prowadzą na Karaiby, a jedna ze spółek-córek zarejestrowana jest w Curacao, tuż przy wybrzeżu Wenezueli.
Afera w Australii i pozew na 400 mln dolarów
Wcześniej Stake na celownik wzięły redakcje "The Age" i "Sydney Morning Herald". Ustaliły one, że chociaż firma dokonała rejestracji na Curacao, to tak naprawdę wszystkie biura posiada w Melbourne, oddalonym o ponad 14 tys. kilometrów. To wywołało aferę na Antypodach, bo kasyna internetowe zostały zakazane w Australii już w roku 2001. Działalność prowadzona przez Stake w tym kraju jest zatem nielegalna.
Luka w przepisach prawnych sprawia, że Stake może mieć siedzibę w kraju, pod warunkiem, że nie pozwala Australijczykom korzystać ze swojej witryny. Równocześnie ma zakaz reklamy na terenie całego państwa. Oznacza to, że Alfa Romeo podczas wyścigu F1 w Melbourne nie będzie mogła promować nowego sponsora, choć ten ma biura w tym samym mieście, co tor Albert Park.
Edward Craven i Bijan Tehrani, osoby odpowiedzialne za Stake, nawet nie ukrywają, że pracują na co dzień w Australii. Świadczą o tym m.in. wpisy w mediach społecznościowych. Obaj mają zresztą spore problemy. Jak informował "Sydney Morning Herald", były współpracownik oskarżył ich o straty moralne i żąda odszkodowania. Christopher Freeman twierdzi, że został wprowadzony w błąd przez partnerów biznesowych, przez co nie mógł uczestniczyć w tworzeniu Stake. Freeman domaga się 400 mln dolarów.
W pozwie Freeman zdradził, że zna się z Tehranim od czasów dzieciństwa. Później, do spółki z Cravenem, postanowili stworzyć kasyno o nazwie Primedice. On posiadał w nim 20 proc. udziałów, przyjaciele - po 40 proc. W roku 2016 to właśnie Freeman miał zaproponować założenie kasyna kryptowalutowego, ale jego partnerzy biznesowi nie byli zainteresowani pomysłem.
Craven i Tehrani mieli później proponować Freemanowi dołączenie do Stake, ale powiedziano mu, że będzie musiał przeprowadzić się do Australii. Na dodatek nowy biznes miał opierać się na wymianie walut, a nie kryptowalutach. Dlatego mężczyzna powiedział "nie". Gdy jednak zobaczył, czym naprawdę stało się Stake, poczuł się wprowadzony w błąd i skierował sprawę do sądu. "Ostatecznie dostęp Freemana do konta Primedice został zablokowany i nigdy nie został mu przywrócony" - można przeczytać w pozwie.
Stake odniosło się już do zarzutów i stwierdziło, że zarzuty Freemana są "wewnętrznie niespójne" i wprowadzają w błąd opinię publiczną, a także sąd. W oświadczeniu dodano, że Tehrani i Craven nie zamierzają zgadzać się na żądania dawnego przyjaciela. Są bowiem przekonani, że proces sądowy zakończy się ich zwycięstwem.
James Ashley Craven, ojciec jednego ze współzałożycieli Stake, trafił do więzienia i został określony mianem bankruta po głośnym upadku grupy Spedley. Tymczasem jego firmy stanowią podstawę imperium biznesowego syna. Ten z kolei ostatnio stał się właścicielem najdroższej nieruchomości w Melbourne, kupując luksusową rezydencję za ponad 80 mln dolarów.
Formuła 1 zna już takie historie
Szwajcarzy z Saubera wybrali ofertę Stake, rezygnując z dalszej współpracy z Orlenem, bo mają na horyzoncie koniec sojuszu z Alfą Romeo. Włoski producent samochodów wycofa się z F1 po sezonie 2023, co dla ekipy z Hinwil będzie oznaczało stratę rzędu 30-35 mln dolarów rocznie. Nowy sponsor pozwoli zasypać tę dziurę, o ile pieniądze zostaną przelane na konta w Szwajcarii.
Wybierając partnerstwo z Orlenem, Alfa Romeo stawiała na firmę z rynku paliwowego o ustabilizowanej renomie. Giganci naftowi od lat są obecni w F1, bo to dla nich naturalne środowisko do promocji. Świadczyć może o tym m.in. wieloletnia współpraca Ferrari z Shellem i Mercedesa z Petronasem.
W przypadku Stake mamy do czynienia z firmą z rynku kryptowalut, który w ostatnim okresie mocno podupadł. Szwajcarzy zaryzykowali, ale też nie mieli nic do stracenia. W Hinwil powinni jednak pamiętać o tym, co nie tak dawno działo się w Haasie i Williamsie.
Haas w roku 2019 pochwalił się współpracą z Rich Energy. Chociaż firma produkująca napoje energetyczne ogłaszała plan podbicia świata i zdetronizowania Red Bulla, to puszki z jej produktem trudno było znaleźć w sklepach. Ostatecznie Rich Energy samo wypowiedziało kontrakt Haasowi, robiąc to poprzez media społecznościowe i narzekając na słabe wyniki amerykańskiego zespołu w F1.
Z kolei Williams w roku 2019 robił wszystko, by uniknąć bankructwa. W efekcie zawarł umowę z firmą ROKiT, mającą niezbyt długą historię. Okazała się ona kolosem na glinianych nogach, który również nie wypłacił ekipie z Grove obiecanych środków. Sprawa skończyła się w sądzie, gdzie Williams uzyskał 35 mln dolarów odszkodowania.
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Orlen zadba o następcę Kubicy w F1? "Zrobimy wszystko"
Ford coraz bliżej F1. "Wymaga to rozważenia"