Formuła 1 w rok 2023 weszła z nowymi przepisami sportowymi. To efekt działań FIA, która wprowadziła do regulaminu zakaz wypowiadania się w kwestiach politycznych i światopoglądowych. Mohammed ben Sulayem został powszechnie skrytykowany za ten ruch, bo w padoku F1 uznaje się go jako ustępstwo względem krajów Bliskiego Wschodu.
To Arabia Saudyjska, Katar czy Bahrajn są obecnie największymi sponsorami F1. Równocześnie w tych krajach regularnie łamane są prawa człowieka, na co uwagę zwracali m.in. Lewis Hamilton i Sebastian Vettel podczas wizyt królowej motorsportu na Bliskim Wschodzie. Często też kierowcy F1 zakładali kaski czy odzież w kolorach tęczy, aby wesprzeć prześladowaną społeczność LGBTQ+ w tym rejonie.
Nowy zakaz nie podoba się większości kierowców i tak naprawdę nie wiadomo, jak podejdą do niego zawodnicy przy okazji inauguracji nowego sezonu F1. - Osobiście nie lubię polityki. Lubię robić to, co kocham, czyli ścigać się na torze. Jednak nie zmienimy tego, że polityka jest częścią obecnego społeczeństwa. Sądzę, że F1 wykonała świetną robotę, zwracając uwagę na pewne kwestie - powiedział Valtteri Bottas, cytowany przez "Expressen".
- Kilku kierowców zabierało dotąd głos w sprawach ważnych i nie rozumiem, dlaczego chcą nas kontrolować. Uważam, że mamy prawo mówić o tym, o czym chcemy. To moja opinia, ale zobaczymy, co będzie dalej - dodał kierowca Alfy Romeo.
Zgodnie z nowym regulaminem FIA, jeśli kierowca będzie chciał zabrać głos ws. politycznych albo dokonać jakiegoś manifestu podczas wyścigu F1, musi najpierw poinformować o tym federację i złożyć stosowny wniosek. Odbiera się to jako prewencyjną cenzurę, bo jeśli organ zarządzany przez ben Sulayema uzna, że kierowca swoją wypowiedzią może zaszkodzić wizerunkowi FIA, to najpewniej nie otrzyma zgody na jakąkolwiek formę prezentacji poglądów.
Czytaj także:
Orlen zadba o następcę Kubicy w F1? "Zrobimy wszystko"
Ford coraz bliżej F1. "Wymaga to rozważenia"
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!