Domaga się powrotu Rosjan. Były zespołowy partner Kubicy oburzony sankcjami

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Witalij Pietrow
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Witalij Pietrow

- Musicie przywrócić Rosję na światowe areny - mówi Witalij Pietrow. Były partner Roberta Kubicy z czasów Renault jest oburzony tym, w jaki sposób federacje blokują rozwój sportowców z Rosji. Tematu wojny w Ukrainie nie chce jednak komentować.

Był rok 2010, gdy pierwszy Rosjanin pojawił się w Formule 1, co miało być interwencją samego Władimira Putina. Przywódca Kremla wykorzystał powiązania kapitałowe pomiędzy Renault a Ładą, która została jednym ze sponsorów ekipy z Enstone. W ten sposób we francuskiej ekipie obok Roberta Kubicy pojawił się Witalij Pietrow.

Rosjanin, mający wsparcie kilku firm ze swojego kraju, nie zrobił furory w F1. Jego przygoda z dyscypliną trwała do końca sezonu 2012. Teraz o Pietrowie zrobiło się głośno, bo wezwał on poszczególne federacje sportowe, by przestały prześladować rosyjskich sportowców.

- W sytuacji, gdy Rosja nie rywalizuje na arenie międzynarodowej, nie uznaję jakiegokolwiek mistrza świata czy mistrza olimpijskiego. Te tytuły bez Rosjan są nieważne. Musicie przestać się bać naszych ludzi, przywrócić Rosję na światowe areny - powiedział były kierowca F1, cytowany przez agencję GMM.

Warto jednak pamiętać, że akurat w wyścigowym świecie Rosjanie mogą rywalizować. FIA zezwoliła na ich starty, ale pod neutralną flagą. Dodatkowo kierowcy z Rosji muszą podpisać dokument o neutralności politycznej, w którym wyrażą solidarność z narodem ukraińskim. - Każdy może sam decydować o sobie, ale ja bym się nie zgodził na starty na takich warunkach - odpowiedział Pietrow.

- Dla mnie jest to nie do przyjęcia. Zupełnie nie rozumiem tego nonsensu, dlaczego narzuca się ludziom pewnego rodzaju poglądy - dodał były partner Kubicy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Cristiano Ronaldo cieszył się z bramki kolegów. Nagranie obiegło sieć

Pietrow doszedł też do kuriozalnego wniosku, że dzięki obecnym sankcjom sport w Rosji rozwinie się w szybszym tempie. - Jeśli najlepsi kierowcy będą rywalizować wyłącznie w Rosji, to zwiększy to konkurencję i podniesie ogólny poziom. Ludzie będą się sprawdzać w różnych kategoriach i samochodach. To z kolei przyczyni się do poszerzenia grona fanów. Możemy zatem wykorzystać obecną sytuację jako impuls do rozwoju motorsportu - ocenił Rosjanin.

- Izolacja Rosji nie będzie trwała wiecznie. Rozumiem, że to trudne, ale nikt nie powinien się poddawać. Sam przez całe życie chciałem się ścigać w F1, więc doskonale rozumiem młodzież. Musi się jednak uzbroić w cierpliwość, ciężko trenować i wierzyć, że gdy nadarzy się okazja do powrotu, to wszyscy będziemy gotowi - podsumował Pietrow.

Na razie nie zanosi się jednak na to, aby FIA miała zmienić reguły postępowania względem Rosjan. Zwłaszcza że Putin ciągle bombarduje ukraińskie miasta, a w licznych atakach giną niewinni ludzie. Co więcej, w federacji w ostatnich miesiącach miały pojawić się nawet osoby lobbujące za całkowitym zakazem startów dla rosyjskich kierowców, co byłoby zaostrzeniem polityki względem decyzji podjętych wiosną 2022 roku.

Czytaj także:
Mapa, która wywołała burzę. Ukraińcy będą wściekli
Kubica obok Schumachera. F1 doceniła Polaka