Max Verstappen już w ten weekend może przypieczętować drugi w karierze tytuł mistrza świata Formuły 1. Szanse na to są jednak niewielkie, bo kierowca Red Bull Racing musi wygrać GP Singapuru i liczyć, że Charles Leclerc zdobędzie nie więcej niż trzy punkty. Matematyczne szanse na mistrzostwo mają też Sergio Perez i George Russell.
Wydarzenia w sezonie 2022 wyglądają zgoła inaczej niż rok temu, kiedy to Max Verstappen dopiero na ostatnim okrążeniu ostatniego wyścigu w Abu Zabi zapewnił sobie tytuł mistrzowski, po tym jak wyprzedził Lewisa Hamiltona.
Hamilton, który sam przez lata dominował w F1, przed GP Singapuru stwierdził, że "współczuje fanom" z powodu dominacji Verstappena. - Dla wszystkich, nawet dla nas, zeszłoroczna walka była czymś wspaniałym. Nigdy nie jest dobrze, gdy losy tytułu rozstrzygają się tak wcześnie - skomentował kierowca Mercedesa, cytowany przez "The Race".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu
Jeśli Verstappen w ten weekend zapewni sobie czempionat, ostatnich pięć wyścigów sezonu 2022 wiązać się będzie z dużo mniejszym zainteresowaniem mediów i kibiców. Warto przy tym zauważyć, że nawet Hamilton w swoich najlepszych latach nie był w stanie wypracować sobie takiej przewagi, aby być pewnym tytułu na pięć Grand Prix przed końcem rywalizacji.
- Nawet jeśli zdarzało się, że zapewniałem sobie tytuł wcześniej, chociażby w Meksyku, to było to dla mnie wspaniałe. Jednak dla sportu to nie była dobra wiadomość. Dlatego jestem wdzięczny, że chociażby w sezonie 2008 walczyłem do ostatniej rundy. W zeszłym roku spotkało mnie prawie to samo - powiedział Hamilton.
W roku 2008 brytyjski kierowca zdobył tytuł w dramatycznych okolicznościach, gdy na ostatnim okrążeniu GP Brazylii wyprzedził Timo Glocka i ostatecznie zdobył tyle punktów, by w klasyfikacji generalnej wyprzedzić Felipe Massę. Ówczesny kierowca Ferrari nie był świadomy tego, co dzieje się za jego plecami i wjeżdżał na linię mety z przekonaniem, że został mistrzem świata.
Natomiast we wcześniejszym sezonie o tytuł walczyli Lewis Hamilton, Fernando Alonso i Kimi Raikkonen. Chociaż wydawało się, że Fin ma najmniejsze szanse na końcowy sukces, to wygrał on zamykający kampanię wyścig w Brazylii, Alonso był dopiero trzeci, a Hamilton - siódmy. Takie rozstrzygnięcia dały mistrzostwo Raikkonenowi.
Czytaj także:
"Odciął rękę, która go karmiła". Ostro o zachowaniu kierowcy F1
Brutalna prawda o Robercie Kubicy