Tylko cud może sprawić, że Charles Leclerc włączy się jeszcze do walki o tytuł mistrza świata Formuły 1, bo lider Ferrari traci aż 98 punktów do prowadzącego Maxa Verstappena. Różnica pomiędzy Monakijczykiem a Holendrem byłaby mniejsza, gdyby nie liczne błędy strategów włoskiej ekipy w sezonie 2022.
Kolejny przykład błędnej taktyki ze strony Ferrari mieliśmy w GP Belgii, kiedy to 24-latek w końcówce wyścigu został wezwany na pit-stop, by powalczyć o dodatkowy punkt dla autora najszybszego okrążenia w wyścigu. Tyle że kierowca ekipy z Maranello stracił przez to pozycję na rzecz Fernando Alonso i zajął się gonieniem Hiszpana, zamiast wykręcaniem najszybszego "kółka" w GP Belgii.
Dodatkowy pit-stop miał fatalne konsekwencje dla Leclerca, który w alei serwisowej przekroczył dozwoloną prędkość o 1 km/h i otrzymał 5 s kary. W efekcie ostatecznie spadł z piątej lokaty na szóstą, tuż za Alonso.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
Decyzji o wizycie u mechaników broni jednak główny strateg Ferrari. - Charles miał trudny weekend. Na drugim okrążeniu temperatura w jego bolidzie nagle wzrosła, musieliśmy go wezwać na pit-stop i wtedy odkryliśmy, że zrywka z kasku zablokowała przewód hamulcowy - przekazał Inaki Rueda w podsumowaniu GP Belgii, jakie ukazało się w serwisie Ferrari.
- Chcieliśmy uzyskać najlepsze okrążenie w wyścigu, ale ostatecznie nie byliśmy w stanie poprawić czasu, a na dodatek dostaliśmy karę. Wszystko potoczyło się nie tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Gdy jednak pojawiają się przed tobą szanse, to musisz z nich korzystać. W przeciwnym razie przestaniemy być pasjonatami ścigania - dodał Rueda.
Gdyby Leclerc dotarł na piątej pozycji do mety GP Belgii i dodatkowo otrzymał punkt jako autor najszybszego okrążenia w wyścigu F1, to do jego dorobku dopisanych zostałoby 11 "oczek". Nieudana strategia i kara dla Monakijczyka sprawiły, że ostatecznie za szóstą lokatę otrzymał on tylko 8 punktów do klasyfikacji generalnej mistrzostw świata.
Czytaj także:
Ferrari wywiesiło białą flagę. Koniec nadziei o tytule
Mick Schumacher podjął zaskakującą decyzję. Szok w F1