Rosja upomina się o pieniądze. "Oczekujemy zwrotu długu"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: tor F1 w Soczi
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: tor F1 w Soczi

Formuła 1 zapowiedziała, że GP Rosji nigdy więcej nie pojawi się w kalendarzu mistrzostw, co wywołało wściekłość w Moskwie. Organizatorzy wyścigu przypomnieli F1, że nadal nie otrzymali zwrotu środków za tegoroczną edycję imprezy.

W tym artykule dowiesz się o:

Wywiad Stefano Domenicalego w "Bildzie" wywołał spore poruszenie. Szef Formuły 1 bronił się przed zarzutami, jakoby królowa motorsportu myślała wyłącznie o pieniądzach. Zdaniem Włocha jest inaczej, czego najlepszym dowodem jest rezygnacja z GP Rosji. Tamtejsi promotorzy wpłacali bowiem do kasy F1 co roku ok. 50-55 mln dolarów.

Słowa szefa F1 nie przeszły bez echa w Rosji. Tamtejsza propaganda twierdzi, że nic nie jest przesądzone i wyścig może powrócić do kalendarza mistrzostw świata. - Amerykanie i tak do nas przyjdą i będą prosić. Teraz tylko tak mówią, ale powinniśmy poczekać do wiosny - powiedział gazecie "Championat" Nikołaj Wetrow, rosyjski menedżer i pierwszy trener Siergieja Sirotkina.

Do tablicy wywołany poczuł się też Aleksiej Titow, szef firmy Rosgonki, która przez lata odpowiadała za organizację GP Rosji. - Obecna sytuacja w światowym sporcie jest mocno upolityczniona. Dlatego tak trzeba podchodzić do słów Domenicalego. To, co powiedział, ma wyraźny związek z polityką. Nie ma natomiast żadnego powiązania ze sportem - przekazał Titow w specjalnym oświadczeniu prasowym firmy Rosgonki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: komentator oszalał. Co za gol!

Rosjanin postanowił odwrócić kota ogonem i stwierdził, że po takich wypowiedziach jego firma nie widzi sensu we współpracy z F1. - Przyszłość naszych stosunków jest mocno niejasna. W dalszej pracy i planowaniu przyszłości na pewno będziemy brać pod uwagę stanowisko Domenicalego - dodał Titow.

Równocześnie szef firmy organizującej GP Rosji postanowił upomnieć się o pieniądze, jakich Formuła 1 nie zwróciła Rosgonki. Zanim 24 lutego 2022 roku rozpoczęła się rosyjska napaść na Ukrainę i podjęto decyzję o rezygnacji z wyścigu w Soczi, Rosjanie zdążyli przelać pierwszą transzę pieniędzy za prawa do organizacji zawodów F1.

- Bez względu na obecne relacje, niezmienny pozostaje jeden fakt. GP Rosji w roku 2022 nie odbędzie się, a przelano Formule 1 pieniądze na ten cel. Do tej pory nie zostały one zwrócone. Ten dług istnieje, zostało to potwierdzone i nasze stanowisko pozostaje bez zmian. Oczekujemy zwrotu długu, niezależnie od stanowiska FIA i F1 ws. organizowania wyścigów na terenie Federacji Rosyjskiej - podsumował Titow.

Formuła 1 bardzo szybko potępiła rosyjską napaść na Ukrainę. Ledwo kilkadziesiąt godzin po rozpoczęciu wojny na Wschodzie, królowa motorsportu zrezygnowała z organizacji GP Rosji, a ostatecznie wypowiedziała Rosjanom wieloletnią umowę w tym zakresie. Później działania te poparła FIA. Światowa federacja ogłosiła, iż Rosja do odwołania nie może organizować imprez rangi mistrzostw świata.

Czytaj także:
F1 jasno ws. Rosji. "Żadnych negocjacji"
Zapadła decyzja ws. Fernando Alonso. Zemsty nie będzie