Protestujący z grupy "Just Stop Oil" wbiegli na tor Silverstone podczas pierwszego okrążenia wyścigu Formuły 1 o GP Wielkiej Brytanii. Manifestanci przedostali się przez płot ochronny w pobliżu prostej Wellington. Na szczęście doszło do tego w momencie, gdy rywalizacja była już przerwana czerwoną flagą po fatalnym wypadku Guanyu Zhou. Z tego powodu kierowcy F1 podążali z niewielką prędkością.
Pięć osób zdążyło usiąść na asfalcie, aby sprzeciwić się wydobywaniu ropy naftowej. Następnie funkcyjni i ochrona zaczęły je usuwać z toru. Policja w Northamptonshire wydała z kolei komunikat, w którym potwierdziła aresztowanie siedmiu osób w związku z "niesamowicie niebezpieczną decyzją".
- Jestem naprawdę rozczarowany, że ta grupa ludzi zignorowała nasze ostrzeżenia przed wyścigiem i podjęła niesamowicie niebezpieczną decyzję o wejściu na tor. Zaproponowaliśmy im nawet, że pomożemy im zorganizować pokojową demonstrację na torze. Jednak oni wybrali narażanie życia kierowców, funkcyjnych i wolontariuszy - przekazał oficer Tom Thompson, który odpowiedzialny jest za bezpieczeństwo podczas GP Wielkiej Brytanii.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwa magia! Zobacz, co zrobił reprezentant Polski
Część Brytyjczyków obwinia w całej sytuacji policję i ochronę. Służby już w piątek informowały, że posiadają informacje o planowanej demonstracji podczas wyścigu F1. Wydały w tej sprawie nawet specjalny komunikat. Nie udało im się jednak zapobiec wtargnięciu aktywistów na tor.
Thompson podkreślił jednak, że policja od początku była przygotowana na różne scenariusze. - Na szczęście mieliśmy plan na taką ewentualność i grupa protestujących została szybko usunięta z toru. Siedem osób zostało aresztowanych. Trwają czynności procesowe z nimi związane - dodał Thompson.
W ciągu trzech dni na torze Silverstone pojawiło się ponad 400 tys. osób, co jest nowym rekordem frekwencji w przypadku GP Wielkiej Brytanii. - Mieliśmy niski wskaźnik przestępczości podczas tej imprezy. Niedzielny incydent został szybko załatwiony - stwierdził Thompson.
Jednak część kierowców F1 była rozczarowana tym, że służby doprowadziły do wbiegnięcia osób na tor. - Jeśli ktoś jest naprawdę tak głupi, że wbiega na tor w momencie, gdy jeżdżą po nim bolidy F1, to jest to coś przerażającego. To narażanie nas na niebezpieczeństwo, że zostaniemy zaangażowani w jakiś incydent, którego nigdy nie chcielibyśmy przeżyć - powiedział Lando Norris, cytowany przez motorsport.com.
Czytaj także:
Szef Alfy Romeo zabrał głos. Wątpliwości ws. Kubicy rozwiane
Ferrari tłumaczy się z fatalnej strategii. Tak zespół pozbawił wygranej Leclerca