To nie jest łatwy okres w karierze Charlesa Leclerca. W połowie maja kierowca Ferrari zmierzał po pewną wygraną w GP Hiszpanii, gdy w jego bolidzie zawiódł silnik. Dwa tygodnie później Monakijczyk prowadził przed własną publicznością w GP Monako, kiedy to błędy taktyczne zespołu sprawiły, że spadł z pierwszej lokaty na czwartą.
Również GP Azerbejdżanu nie potoczyło się po myśli Leclerca. 24-latek znów odpadł z wyścigu w momencie, gdy przewodził stawce Formuły 1. Gubione punkty sprawiają, że Monakijczykowi odjeżdża upragniony tytuł mistrza świata. Reprezentant ekipy z Maranello ma tylko 116 punktów, podczas gdy Max Verstappen - 150.
- Byliśmy szybcy i nie mieliśmy szczególnie dużych problemów w pierwszej części sezonu. Teraz pojawiają się różnego rodzaju kłopoty, a niczego nie zmieniliśmy. Jeśli już, to poprawiliśmy pewne niedociągnięcia w samochodzie. Dlatego trudno mi zrozumieć to, co się dzieje - powiedział Leclerc przed kamerami Sky Sports.
- Będziemy musieli to przeanalizować. Nie mam pełnego obrazu tego, co się wydarzyło w Baku - dodał kierowca Ferrari.
Leclerc wezwał Ferrari do działań, które pozwolą ustalić przyczynę ostatnich niepowodzeń. - To boli. Musimy się przyjrzeć tym awariom, aby się nie powtórzyły. Nie mam teraz słów, aby opisać mój ból. Jestem bardzo, bardzo rozczarowany - stwierdził.
Awaria w Hiszpanii kosztowała Leclerca utratę niektórych komponentów silnika. Biorąc pod uwagę kolejną usterkę w GP Azerbejdżanu, niemal pewne jest to, że Leclerc będzie musiał skorzystać z dodatkowych, ponadprogramowych części jednostki napędowej. To z kolei przełoży się na cofnięcie na starcie w jednym z najbliższych wyścigów F1.
- Czy tak będzie? Nie wiem, nie mam informacji z zespołu jeszcze - podsumował kierowca Ferrari.
Czytaj także:
Zespół F1 złamie regulamin. Nawet tego nie ukrywa
Mistrz świata postawi się F1? Nie chce słyszeć o cięciu zarobków
ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor wróci do Ekstraklasy? Ujawniamy: Turcy otwarci na rozmowy!