21 stycznia Paulo Sousa podpisał kontrakt z PZPN na prowadzenie reprezentacji Polski. Na tym stanowisku zastąpił Jerzego Brzęczka, który choć osiągnął założone cele, to był krytykowany za styl gry i atmosferę w zespole. Zresztą po odpadnięciu z Euro 2020 kadrowicze podkreślali, że za kadencji Sousy pod tym względem było dużo lepiej niż za Brzęczka.
Po klęsce w mistrzostwach Europy pojawiły się opinie, że Sousa miał zbyt mało czasu na to, by odpowiednio przygotować reprezentację do wielkiego turnieju. Sugerowano, że prezes PZPN Zbigniew Boniek zbyt późno podjął decyzję o zmianie szkoleniowca.
Z tą opinią zgodził się wiceprezes PZPN i kandydat na nowego prezesa Marek Koźmiński. - Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi, wiemy, jak wyglądała pandemia, jakie miał trener problemy z poruszaniem się po Europie. Ale zgadzam się - gdybyśmy dokonali tego wyboru 30 listopada, trener miałby dwa miesiące więcej, bo potem przyszedł kompletny lockdown - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: Nowe spojrzenie na zwolnienie Jerzego Brzęczka? "Zaczął zrywać się Bońkowi ze smyczy"
- Prezes tak zdecydował i uszanujmy to, natomiast ja uważam, że gdybyśmy zrobili to w listopadzie, mielibyśmy 1-5 proc. więcej szans - dodał wiceprezes PZPN.
Sousa ma ważny kontrakt z PZPN do końca eliminacji do MŚ 2022. Do tej pory prowadził kadrę w ośmiu meczach i wygrał jeden z nich: z Andorą (3:0), cztery zremisował i trzy przegrał. Polacy pod jego wodzą odpadli z Euro 2020 po fazie grupowej.
Krytycy Portugalczyka zarzucali mu, że miał zbyt mało czasu na to, by poznać piłkarzy reprezentacji Polski. Przez lockdown nie miał możliwości podróży po Europie, by obserwować mecze z udziałem kadrowiczów.
Przed Sousą mecze eliminacji MŚ 2022. Po trzech meczach Biało-Czerwoni zajmują czwarte miejsce w grupie i zdobyli dotychczas cztery punkty. Liderem są Anglicy z dorobkiem dziewięciu "oczek", drugą lokatę zajmują Węgrzy (siedem punktów), a trzecią Albańczycy (sześć punktów).
Czytaj także:
"Do zobaczenia wkrótce na plaży!". Selekcjoner Węgrów kpi m.in. z Cristiano Ronaldo
"Kompletnie spieprzyłem sprawę". Zaskakujące wyznanie Wojciecha Szczęsnego