Zatrudniając Portugalczyka, prezes PZPN Zbigniew Boniek sięgnął głębiej do kieszeni, bo poprzedni selekcjonerzy: Jerzy Brzęczek czy Waldemar Fornalik mogli liczyć na ok. pół miliona rocznie. Większe pieniądze miał Adam Nawałka, jednak zdecydowanie daleko mu do Paulo Sousy, który w skali roku zarabia ok. 840 tys. euro, czyli blisko 4 mln zł.
Pieniądze jednak nie grają. Gdyby tak było, mistrzem świata byłby Katar, a w Lidze Mistrzów palmę pierwszeństwa mieliby PSG czy Manchester City. Liczy się plan na drużynę, zaangażowanie czy pasja.
Tak źle nie było już dawno
Teoretycznie Sousie nie brakuje niczego, jednak gdy spojrzymy na suche statystyki, to jego bilans wypada fatalnie. Na sześć meczów, reprezentacja Polski za jego kadencji wygrała tylko jedno spotkanie. Daje to około 17 procent zwycięstw Portugalczykowi. Biorąc pod uwagę selekcjonerów, którzy poprowadzili minimum 6 meczów, 50-latek jest najgorszy w historii Polski.
ZOBACZ WIDEO: Sportowcy ukrywają swoje problemy? "Sport jest dla nich formą zarobku. Nie chcą tego tracić"
Gdy spojrzymy na poprzednich selekcjonerów, to widać ogromną różnicę. Brzęczek wygrał 12 z 24 meczów, Nawałka 26 z 50, Fornalik 8 z 18, Franciszek Smuda 15 z 37, Leo Beenhakker 22 z 47, Paweł Janas 31 z 51, Jerzy Engel 12 z 29 czy Janusz Wójcik 15 z 26. Słabo wypadła ostania kadencja Antoniego Piechniczka (3 zwycięstw na 14), jednak dużo lepiej wypadł w pierwszej (23 z 59).
Lepsi od Sousy byli także Henryk Apostel, Andrzej Strejlau, Wojciech Łazarek, Jacek Gmoch, Kazimierz Górski, czy Ryszard Kulesza. Słabo wypadła także kadencja Zbigniewa Bońka (5 meczów, 2 zwycięstwa, 2 porażki i jeden remis).
50-latek został wprowadzony przez Bońka na minę. Gdyby prezes PZPN zwolnił Brzęczka zdecydowanie szybciej, Sousa miałby więcej czasu, aby na nowo poukładać wszystkie klocki. Tymczasem Portugalczyk musiał z marszu poprowadzić drużynę podczas el. MŚ, a czas przed EURO 2020 okazał się niewystarczający.
Boniek nie pomógł
Dużo w tym winy także samego Sousy. Kadra nadal przypomina plac budowy. Jedenastka na pierwsze spotkanie mistrzostw różniła się od tych, które oglądaliśmy w poprzednich konfrontacjach. Atmosfera w reprezentacji jest znakomita, ale to nie przekłada się na wyniki. Brakuje zgrania i zrozumienia.
Niektóre decyzje Sousy wzbudzają ogromne kontrowersje. Numerem jeden w bramce jest Wojciech Szczęsny, gdy Łukasz Fabiański nigdy nie dał powodu, aby go oddelegować na ławkę rezerwowych. W pierwszym składzie brakowało Jakuba Modera, który był największym wygranym marcowego zgrupowania. W ostatniej próbie przed EURO zagrał Jakub Świerczok, który całe spotkanie przesiedział w poniedziałek na ławce rezerwowych.
W porównaniu z kadrą Jerzego Brzęczka, widzimy ogromny regres. Sousa notuje średnio jeden punkt na mecz, gdy poprzedni selekcjoner mógł pochwalić się średnią 1,7.
Przed Biało-Czerwonymi niezwykle trudne zadanie. W sobotę rywalem Polski będzie Hiszpania, która będzie podrażniona po ostatnim meczu ze Szwecją, w którym mimo ogromnej przewagi, nie zdołała strzelić żadnej bramki.
Problemem Polski będzie także klimat. W Andaluzji będzie zdecydowanie cieplej niż choćby w Rosji, gdzie graliśmy pierwszy mecz ze Słowacją.
Zobacz także:
Jan Tomaszewski bez pardonu o Piotrze Zielińskim. Potwierdza słowa Tomasza Hajty
Alvaro Morata antybohaterem Hiszpanii. Kibice gwiżdżą, drużyna broni