Polska lepsza niż na Euro 2016? Sprawdzamy!

Getty Images / Mateusz Slodkowski/DeFodi Images  / Na zdjęciu: reprezentacja Polski
Getty Images / Mateusz Slodkowski/DeFodi Images / Na zdjęciu: reprezentacja Polski

Czy reprezentacja Polski, która w poniedziałek zacznie bój na EURO 2020, jest lepsza od tej, która przed pięcioma laty otarła się o strefę medalową mistrzostw Europy we Francji? Mówimy: czas to sprawdzić!

- Wydaję mi się, że mamy lepszych zawodników, bardziej doświadczonych, ale to nie gwarantuje, że będziemy mieli dobry zespół - stwierdził podczas jednej z prasowych konferencji w trakcie zgrupowania kadry Grzegorz Krychowiak.

Jeden z liderów naszego zespołu po pięciu latach od EURO 2016 nadal cieszy się zaufaniem selekcjonerów, ale czy jego teza faktycznie jest prawdziwa? Czy fakt posiadania w drużynie bardziej ogranych i doświadczonych zawodników ma swoje realne przełożenie na jej prawdziwą siłę?

Bramka

W tym aspekcie za wiele się nie zmieniło. Tak jak w 2016 roku, o bluzę z nr 1 walczyli ze sobą Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański, tak samo to wyglądało przed obecnym turniejem. Nie zmienił się również zwycięzca tej rywalizacji. Paulo Sousa, podobnie jak Adam Nawałka przed pięcioma laty postawił na młodszego z bramkarzy.

ZOBACZ WIDEO: Brzęczek miał konflikt z Lewandowskim? Były reprezentant Polski szokuje: "Jurek nie powinien więcej powoływać Lewandowskiego"

Co ciekawe, obaj są obecnie w innych miejscach swoich karier i można śmiało stwierdzić, że dzisiaj są jeszcze lepszymi fachowcami niż byli na poprzednim EURO. Szczęsny zastąpił w Juventusie legendarnego Gianluigiego Buffona, a chociaż jego pozycja przed letnim oknem transferowym wydawała się niepewna, to już wiadomo, że w kontekście kolejnego sezonu nic w tej kwestii się nie zmieni. Max Allegri nie chciał, by klub sprowadzał Gianlugiego Donnarummę, pokładając wiarę właśnie w Polaku, którego uważa za czołowego bramkarza świata.

W tak wielkim klubie nie gra być może Fabiański, ale znakomity sezon w West Hamie United, z którym wywalczył awans do europejskich pucharów, musi budzić respekt. "Fabian" mimo 36 lat na karku wciąż zalicza się do najlepszych fachowców na swojej pozycji w całej Premier League i jeśli musiałby wejść do bramki - a przypomnijmy, że pięć lat temu zastąpił kontuzjowanego Szczęsnego - to reprezentacja nie straci na tym ani grama z jakości. We Francji trzecim bramkarzem był z kolei Artur Boruc, a dzisiaj jest nim Łukasz Skorupski.

Obrona

Lata płyną, a Kamil Glik wciąż jest pewniakiem do gry na środku obrony reprezentacji i jak sam zdradził, nie po to przyjeżdża na kadrę, by godzić się z rolą zmiennika. - Ławka nie jest dla mnie - wyznał i wszystko wskazuje na to, że podczas EURO 2020 nie będzie musiał sprawdzać twardości krzesełek ławek rezerwowych na stadionach w Petersburgu i Sewilli.

Problem w tym, że Glik przed pięcioma laty był po znakomitym sezonie w Torino i tuż przed wielkim transferem do AS Monaco, z którym później dotarł do półfinału Ligi Mistrzów. Obecnie to już 33-letni stoper, który - nie ma się co oszukiwać - nie rozegrał sezonu swojego życia w Benevento. O ile więc na płaszczyźnie cech przywódczych i ambicji nic się w przypadku Glika nie zmieniło, tak szybkość, zwrotność i forma sportowa to już jednak półka niżej niż na EURO 2016.

We Francji Glikowi partnerował Michał Pazdan. Przed imprezą wieszano na nim psy i apelowano do Nawałki, by przemyślał swoją decyzję o jego wystawieniu w pierwszym składzie, a już po mistrzostwach, obrońca stał się jednym z bohaterów całego kraju. Szczególnie mocno wpłynął na to mecz z Portugalią, gdzie nie pozwolił on na zbyt wiele samemu Cristiano Ronaldo.

Obecnie Pazdana w zespole nie ma, jednak to nie znaczy, że ciekawych opcji obronnych nam brakuje. Jan Bednarek regularnie występuje w Premier League, Michał Helik ma za sobą morderczy sezon w Championship, gdzie zbierał znakomite noty, natomiast Kamil Piątkowski dobrymi meczami na boiskach Ekstraklasy zapracował sobie na transfer do Red Bull Salzburg. Paulo Sousa ma więc w czym wybierać i wydaje się, że pod tym kątem ma dużo większe pole manewru niż Nawałka.

Lepiej wygląda również sytuacja na bokach defensywy. Oczywiście, nie ma już w zespole Piszczka, ale spoglądając na obie strony boiska, selekcjoner i tak ma w kim wybierać. Bartosz Bereszyński i Tomasz Kędziora zawsze dają gwarancję określonej jakości, natomiast po drugiej stronie powinien zagrać ktoś z dwójki Maciej Rybus - Tymoteusz Puchacz. Warto z kolei przypomnieć, że we Francji na lewej stronie obrony grał Artur Jędrzejczyk, który de facto nie miał na tym turnieju żadnego realnego zmiennika.

Pomoc

Także i ta formacja nakazuje postawić tezę, że ocena potencjału obecnej reprezentacji przedstawiona przez Grzegorza Krychowiaka jest słuszna. Na EURO 2016 - obok właśnie ówczesnego pomocnika Sevilli - występował jeden z najbardziej zaufanych żołnierzy Nawałki, a więc Krzysztof Mączyńskii. Selekcjoner miał w odwodzie takich zawodników jak Tomasz Jodłowiec, Filip Starzyński czy Karol Linetty , ale raczej dość mocno trzymał się sprawdzonego wariantu.

Aktualnie, choć kontuzje wykluczyły z gry Krystiana Bielika i Jacka Góralskiego - Sousa i tak nie może się uskarżać na małe pole manewru. Krychowiak, Mateusz Klich czy Jakub Moder pokazali, że dają sporo opcji rozegrania, a jeśli dodamy do tego znajdującego się w znacznie lepszej formie Piotra Zielińskiego, który jest już piłkarzem dojrzałym i potrafiącym wziąć ciężar gry na swoje barki, to rysuje się nam całkiem niezły obraz potencjału drugiej linii. Do tego wszystkie doliczamy utalentowanego Kacpra Kozłowskiego i nawet nieobecność Sebastiana Szymańskiego nie razi już tak bardzo jak w momencie ogłaszania powołań.

Zdecydowanie bardziej ubogo prezentują się skrzydła. Jakuba Błaszczykowskiego i Kamila Grosickiego nie ma już w zespole, a Bartosz Kapustka, który był odkryciem minionego EURO, nie zdołał przekonać do siebie selekcjonera. Po drugiej stronie rzeki znajduje się również Sławomir Peszko i spoglądając na obecne skrzydła - które przecież zawsze były ogromną siłą Biało-cCerwonych - trudno o nadmierny optymizm.

Sousa ma do dyspozycji Kamila Jóźwiaka oraz Przemysławów - Płachetę i Przemysława Frankowskiego. Do tego można dorzucić Dawida Kownackiego, który został powołany właśnie w opcji bocznej. Porównując więc jeden do jednego, w tym aspekcie nasza siła jest dużo mniejsza.

Atak

Za rekomendację wystarczy fakt, że w tej formacji mamy najlepszego napastnika i piłkarza świata. Robert Lewandowski wydaje się być jeszcze lepszym zawodnikiem niż pięć lat temu i nie ma tu znaczenia fakt, że ma już 32 wiosny na karku. O jego formę obawiać nikt się nie musi, a gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, to o grę u jego boku biliby się Krzysztof Piątek oraz Arkadiusz Milik. Obu z gry na mistrzostwach Europy wykluczyły jednak kontuzje i dlatego Sousa był zmuszony postawić na innych piłkarzy - Jakuba Świerczoka i Karola Świderskiego.

Obaj pokazali w meczach kontrolnych, że gra w reprezentacji Polski nie jest im straszna i niewykluczone, że dostaną przeciwko Słowacji, Hiszpanii oraz Szwecji swoje szanse. Warto jednak przypomnieć, że na EURO 2016, oprócz Lewandowskiego i Milika, Nawałka miał jeszcze do dyspozycji Mariusza Stępińskiego.

Co więc to wszystko oznacza? Czy dzisiejsza reprezentacja Polski jest lepsza od tej sprzed pięciu lat? Słabsze skrzydła i mniejsze pole manewru w napadzie to na pewno problem Sousy, jednak druga linia, obrona i bramka wydają się przechylać szalę na stronę potwierdzającą słowa Krychowiaka. Dla porównania, w 2016 roku reprezentacja Polski była wyceniana na 175 mln euro, podczas gdy obecnie jest to kwota rzędu 276,8 mln. Wiadomo, pieniądze nie grają, ale na pewno ma to swoją wymowę.

Polska rozpocznie walkę na EURO 2020 w poniedziałek meczem ze Słowacją. Początek spotkania w Sankt Petersburgu o godz. 18:00. Transmisja w TVP 1 i TVP Sport.

Czytaj także:
Jakim składem zagra reprezentacja? Pasją selekcjonera są ciągłe zmiany
Piękne słowa Paulo Sousy. "Nie jestem Polakiem, ale czuję się jak Polak"

Komentarze (0)