W Legii Warszawa Stanisław Czerczesow nie przepracował nawet jednego roku, a kibice i tak wybrali go najlepszym zagranicznym trenerem w historii klubu. Choć od jego odejścia mija pięć lat, wciąż jest przez nich znakomicie wspominany. Dziś wiele by dali, by wrócił.
Równie dobrze wspominają go dziennikarze, którzy nie mieli prawa się z nim nudzić. Z jednymi wznosił toasty, z innymi potrafił się pokłócić podczas programu na żywo. Ale zawsze robił show. Sypał żartami jak z rękawa i przekonywał, że do Polski naprawdę przyleciał z niedźwiedziem.
Po kilku latach nieobecności Czerczesow wrócił do Polski. We wtorek prowadzona przez niego reprezentacja Rosji zmierzy się z Biało-Czerwonymi we Wrocławiu.
ZOBACZ WIDEO: Paulo Sousa gotowy na brak Arkadiusza Milika na początku Euro 2020? "Dał do zrozumienia, że jest duże ryzyko"
Obozy przetrwania i wyjście z wywiadu
Malta, styczeń 2016 roku. Na początku były śmiechy i żarty. Wystarczyło kilka dni zgrupowania i piłkarze Legii nie mieli siły się odezwać. Po wyczerpujących treningach zbierało się im na wymioty. Ale nikt nie ważył się sprzeciwić. A na pewno nie Kasper Hamalainen.
Fin był wtedy bohaterem głośnego transferu i trafił do Legii prosto z Lecha Poznań. Po kilku dniach treningów pod okiem Rosjanina zaczął narzekać na ból w mięśniu łydki. Gdy asystent przekazał to Czerczesowowi, ten odparł jedynie: - Przecież nie może go boleć coś, czego nie ma.
Nikomu już nie przyszło do głowy, by zgłaszać podobne dolegliwości.
Ale obóz przetrwania przyniósł efekty. Wiosną Legia imponowała pressingiem, wybieganiem i choć może brakowało w jej grze fantazji, odrobiła stratę do prowadzącego Piasta i zdobyła tytuł mistrza Polski. Dołożyła też do tego triumf w Pucharze Polski. A wszystko na 100-lecie klubu. Dlatego kibice z Warszawy wciąż go kochają.
- Stanowczy, sumienny, zdyscyplinowany. Nie krzyczał, ale miał posłuch, czasem nie musiał nawet nic mówić. Wystarczyło, że zmierzył kogoś wzrokiem. Trenerowi nie należy zaprzeczać - mówił nam jego tłumacz z czasów pracy w Legii, Adam Mieszkowski (WIĘCEJ TUTAJ).
- Jego pierwsza zasada brzmi: trener ma zawsze racje. Punkt drugi: jeżeli nie ma racji, patrz punkt pierwszy. Wszystkim jednak bardzo dobrze współpracowało się ze Stasiem - dodawał.
Do jego zasad musieli przyzwyczaić się też dziennikarze. Żelisław Żyżyński, wówczas pracujący w stacji NC+ został ostro zrugany przez szkoleniowca w trakcie wywiadu na żywo, który po chwili ostentacyjnie zakończył rozmowę.
Szkoleniowiec szybko zrozumiał jednak, że zareagował zbyt ostro. Już dzień później zaprosił dziennikarza na kawę i przeprosił. Spór szybko został zakończony.
"Klub to nie przedszkole"
Kibice i dziennikarze to jedno. A jak Czerczesowa wspominają piłkarze? Najlepiej ci, którzy po prostu dobrze grali w piłkę. Wiosną 2016 roku świetny czas w Legii przeżywali Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk i Tomasz Jodłowiec. Rosjanin obiecał Adamowi Nawałce, że wszyscy będą odpowiednio przygotowani do Euro 2016. Zdania dotrzymał, a cała trójka była ważnymi postaciami kadry na turnieju.
Nawet Aleksandar Prijović, w sezonie 2015/2016 czołowy strzelec Legii, nie ma prawa narzekać. A nie zawsze bywało wesoło. Zaraz po pojawieniu się Czerczesowa w klubie, Serb został zesłany do rezerw. Po porażce z Lechem wszczął bójkę z Igorem Lewczukiem, a obu zawodników musiano rozdzielać w szatni.
Trener ukarał zawodnika, jednak po powrocie napastnik grał jeszcze lepiej niż wcześniej.
- To świetny psycholog, dlatego potrafił wydobyć z piłkarzy coś ekstra. Na pewno potwierdzi to Igor Lewczuk. Stasiu zaprosił Igora do swojego gabinetu, kazał usiąść i zaczął się mu przyglądać. Zaczął tajemniczo: "Jak długo będziesz się oglądał na Glika w reprezentacji?" - zapytał. Igor zdębiał. - Trenerze, ale ja nie jestem w reprezentacji - odpowiedział. - Ale moim zdaniem będziesz, masz umiejętności. Doprowadzimy do tego? - zapytał Igora. Lewczuk wystrzelił w górę, widać było, że rozsadzała go energia. Powiedział krótko: "Trenerze, wchodzę w to!". Później trafił do kadry - ujawniał Mieszkowski.
Jeśli jednak było tak dobrze, to czemu współpraca Rosjanina z Legią trwała zaledwie 239 dni? Władze Legii były zachwycone wynikami, jednak Czerczesow nie do końca pasował do ich filozofii. Klub chciał sukcesów, ale też promowania młodych zawodników, by później sprzedawać ich z odpowiednim zyskiem.
- Akademia? Klub to nie przedszkole - takie jednak było zdanie szkoleniowca na temat wprowadzania młodych zawodników. Rosjanin dzielił piłkarzy na dobrych i złych, patrzył na umiejętności, a nie na numer PESEL. Brakowało więc chemii, na dodatek kontrakt trenera obowiązywał tylko do końca sezonu. I po prostu nie został przedłużony.
Myślał o pracy z Biało-Czerwonymi
Zaledwie dwa miesiące po odejściu z Legii Czerczesow został selekcjonerem reprezentacji Rosji. Zadanie postawiono mu bardzo prestiżowe - sukces na organizowanych tam mistrzostwach świata w 2018 roku. I podobnie jak w Legii, dopiął swego.
Na mundialu Sborna odpadła dopiero w ćwierćfinale, zresztą po pasjonującym boju z Chorwacją, z którą przegrała dopiero w rzutach karnych. A przecież rundę wcześniej gospodarze wyeliminowali z turnieju wielką Hiszpanię. Czerczesow został bohaterem kibiców, choć jeszcze przed rozpoczęciem MŚ domagano się jego głowy.
Wyniki meczów towarzyskich były mizerne, kadra grała słabo, na dodatek nie brakowało konfliktów z piłkarzami. Szkoleniowiec musiał usuwać z kadry głośne nazwiska, jak choćby Igora Dienisowa. A jednak - podczas turnieju potwierdziło się, że Czerczesow to wybitny zadaniowiec. Przygotował się do egzaminu i zdał go na piątkę.
W przeciwieństwie do Rosji, u nas po MŚ w 2018 roku panowała grobowa atmosfera. Dziennikarze szukali następcy Adama Nawałki i wtedy pojawiło się nazwisko Czerczesowa. Było to jednak marzenie ściętej głowy, szanse na jego zatrudnienie były raczej tylko teoretyczne. Choć kto wie?
- Któregoś dnia zapytał mnie nawet: Adam, chciałbyś zostać asystentem trenera reprezentacji Polski? Myślę, że na pewno rozważyłby propozycję pracy z kadrą Polski - mówił nam Adam Mieszkowski w marcu 2019 roku.
Kolejny egzamin
Teraz przed trenerem kolejny, na Euro 2020. Sborna trafiła do grupy B, z Belgią, Danią i Finlandią. Wtorkowy mecz z Polską to dla nich przedostatni sprawdzian przed pierwszym spotkaniem turnieju, w którym nie będzie żartów. Już na dzień dobry Rosjanie zagrają z trzecią drużyną ostatnich MŚ.
- Spotkanie z Polską będzie dla nas bardzo ważne i podejdziemy do niego bardzo poważnie. Oczywiście nie jest to nasz główny cel, to element przygotowań do mistrzostw Europy, ale chcę zobaczyć we Wrocławiu zaangażowanie moich piłkarzy - przyznał na przedmeczowej konferencji.
Ale nie byłby sobą, gdyby nie pozdrowił jednego z Polaków. - Grzegorza Krychowiaka nie znam osobiście, ale uważam, że jest świetnym piłkarzem. Maciej Rybus? Ooo, jego znam znakomicie! To świetny chłopak, to mój Rybka!