- Od początku byłem zaskoczony ustawieniem. Saganowski grał na prawej stronie, natomiast Ebi był wysuniętym napastnikiem. Powinno być zdecydowanie na odwrót. Wiadomo, że Saganowski lubi się poszarpać, powalczyć i jako jedyny napastnik sprawdziłby się dobrze. Smolarek stwarzałby nam wtedy przewagę schodząc z boku pomocy. No, ale decyduje Leo, nie ja - ironizuje Podbrożny.
Znakomity niegdyś snajper Lecha Poznań czy warszawskiej Legii po pierwszych 20 minutach, tak jak większość Polaków oglądających czwartkowy mecz, był załamany. Od początku zdecydowaną inicjatywę objął zespół Austrii i tylko dzięki genialnemu Arturowi Borucowi po ponad kwadransie nie przegrywaliśmy 0:3. - Początek był tragiczny. Po 20 minutach powinniśmy przegrywać 0:3. Dobrze, że Artur Boruc pracuje na swój transfer i broni genialnie. To była magia. On musi iść do czołowego klubu Europy! Niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak było w tym przypadku. My zrobiliśmy jedną kontrę, przerzut Smolarka, Saganowski zachował się świetnie. Zgasił piłkę, ograł obrońcę i oddał strzał. Piłka doszła do Rogera i było 1:0 dla nas. OK, był spalony, ale to powinien zauważyć sędzia - stwierdza strzelec 122 bramek na boiskach pierwszoligowych.
Podbrożny jest zaskoczony słabą postawą gwiazdy reprezentacji Polski Ebiego Smolarka. Piłkarz Realu Santander w czwartkowym spotkaniu po prostu przeszedł obok meczu. Tym bardziej niezrozumiała jest decyzja Leo Beenhakkera, o niewystawieniu, jako ostatniego napastnika bardzo aktywnego wMarka Saganowskiego. - Na pewno Austriacy w pierwszej połowie stwarzali więcej sytuacji. Byli szybsi, bardziej ruchliwi. Natomiast naszej największej gwiazdy - Ebiego Smolarka nie było widać. Raz popisał się dobrym przerzutem do Saganowskiego i tyle. Obrońcy Austrii grali ostro i nie pozwalali Ebiemu na zbyt wiele. Właśnie dlatego to Saganowski powinien grać ostatniego napastnika. On umie się przepchać. Zresztą Saganowski zagrał dobry mecz. Reszta naszych piłkarzy, z wyjątkiem Boruca nie ma formy takiej, jakiej oczekiwaliśmy. Widać, że Austriacy grają w swoich klubach regularnie. W czwartek biegali, walczyli starali się. Byli po prostu lepsi - bezpardonowo stwierdza nasz ekspert.
Podbrożny tak jak wszyscy, którzy oglądali ten mecz nie rozumie decyzji angielskiego arbitra Howarda Webba. Brytyjski policjant od czwartkowej nocy jest wrogiem numer jeden polskich kibiców. - Dziwię się, że Webb zagwizdał tego karnego. To jest Anglik i jestem przekonany, że u siebie w lidze tego karnego by nie odgwizdał. Z biegiem czasu zauważyłem, że próbuje coś zrobić. Każdą sporną piłkę dawał Austriakom a nie jest tajemnicą, że oni liczyli właśnie na stałe fragmenty gry. Powtórzenie tego rzutu wolnego też jest dziwne... no po prostu czekał na to - mówi zdenerwowanym głosem. - Nasi chłopacy w końcówce powinni uważać i nie dawać mu podstaw do karnego. No, ale potoczyło się jak się potoczyło. Oszukał nas i kropka - urywa "Gumiś".
W meczu z Chorwacją 6-krotny reprezentant Polski zagrałby dwoma napastnikami. Partnerem Saganowskiego, według Podbrożnego, powinien być młody piłkarz zabrzańskiego Górnika Tomasz Zahorski. Smolarek natomiast mecz rozpocząłby jako prawy pomocnik. - Ja bym postawił na parę napastników. W ataku wystawiłbym Zahorskiego i Saganowskiego. Smolarek powinien grać w pomocy, na prawej stronie. Ebi umie grać w piłkę i może się wreszcie bardziej zmobilizuje. Z boku będzie musiał pobiegać, ograć rywala. Ważne, że tam będzie mieć więcej miejsca. Saganowski już pokazał, że jest w formie. Zahorski dałby z siebie wszystko, bo na takiej imprezie rezerwowy ma podwójny gaz. Wracając do Ebiego. Mam nadzieję, że chociaż w meczu z Chorwacją jego talent wystrzeli - kończy nasz ekspert.