[b]
[/b]Jakub Fordon, WP SportoweFakty: Firma, w której pracujesz, zajmuje się turniejami dla akademii najlepszych drużyn na świecie. Skąd pomysł?
Jewgen Lukianenko, kierownik działu esportu w WePlay Esports: Pomysł na format WePlay Academy League był dość oczywisty, ponieważ rynek esportowy już od dawna potrzebował takich turniejów. Profesjonalne drużyny często znajdują się w sytuacji, kiedy muszą znaleźć zastępcę dla pewnego gracza. Ale gdzie mogą znaleźć doświadczonego zawodnika, który już uczestniczył w turniejach i może szybko odnaleźć się w drużynie? Dawniej problem ten rozwiązywano na dwa sposoby. Pierwszy z nich polegał na zatrudnieniu niedoświadczonego zawodnika, a drugi na wykupieniu za duże pieniądze doświadczonego gracza z innej drużyny. Żaden z tych sposobów nie był całkowicie korzystny.
Dlatego organizacje wymyśliły trzeci sposób i stworzyły tzw. akademie właśnie po to, by wychować młode pokolenie graczy. Z jednej strony, problem zastąpienia został częściowo rozwiązany. Z drugiej, kluczowym elementem "dorastania" esportowca jest udział w zawodach. Członkowie akademii nie są na tyle doświadczeni, by rywalizować w głównych składach drużyn, dlatego zrodził się pomysł stworzenia ligi, w której mogłyby grać wyłącznie akademie. Zespół WePlay Esports połączył siły z czołowymi organizacjami CS:GO, aby stworzyć unikalną przestrzeń do rywalizacji drużyn młodzieżowych - WePlay Academy League. Mamy już za sobą trzy udane sezony.
Wasza firma ulokowana jest w Kijowie w Ukrainie, gdzie już blisko trzy miesiące trwa wojna wywołana przez Rosję. Jaka na obecny moment jest sytuacja w kraju?
Oleg Humeniuk, dyrektor generalny WePlay Holding: Ukraina nadal walczy o wolność, niepodległość i bezpieczeństwo swoich obywateli. Niestety, wojna jeszcze się nie skończyła. Niektóre obwody i miasta, jak na przykład Kijów, w którym mamy biuro, powoli wracają do życia. Ale nie są do końca bezpieczne: alarmy przeciwlotnicze zdarzają się kilka razy dziennie. Pociski rakietowe uderzają również w zachodnią część Ukrainy, chociaż na początku wojny uważano ją za region mniej niebezpieczny niż stolica.
ZOBACZ WIDEO: Myślisz, że masz zły dzień? To spróbuj przebić tego kolarza
Chcielibyśmy wierzyć, że wkrótce wszyscy ludzie będą mogli wrócić do swoich domów i prowadzić spokojne i szczęśliwe życie, ale na razie jest za wcześnie, by o tym mówić. Wojna wciąż trwa.
Czy obiekt, w którym urzęduje wasza firma, został w jakikolwiek sposób zaatakowany przez Rosjan?
Oleg Humeniuk: Na szczęście nie, budynek firmy przetrwał.
Czy ktoś z waszych pracowników ucierpiał w wyniku ataku Rosjan?
Oleg Humeniuk: Trzeba przyznać, że wszyscy w taki czy inny sposób ucierpieliśmy z powodu wojny rozpętanej przez Rosję. Ale, na szczęście, wszyscy nasi pracownicy są żywi i zdrowi. Wraz z zespołem HR regularnie komunikujemy się z każdym członkiem WePlay Holding, sprawdzamy, czy nie jest potrzebna komuś pomoc, i odpowiednio na to reagujemy. Na przykład w pierwszym tygodniu rosyjskiej inwazji zdaliśmy sobie sprawę, że ludzie martwią się z powodu niepewności finansowej. Dlatego skontaktowaliśmy się z każdym z naszych pracowników i zaproponowaliśmy wypłatę pensji za kilka miesięcy z góry - dla tych, którzy tego potrzebowali. Warto zaznaczyć, że oprócz pomocy materialnej zapewniliśmy także możliwość uczestniczenia w sesjach psychoterapeutycznych.
Nasi partnerzy przygotowali ulotki z informacjami przydatnymi w czasie wojny, czyli kontakty wolontariuszy, instrukcje ewakuacji, lista rzeczy do zabrania w plecaku ucieczkowym i tak dalej. Ponadto w naszych wewnętrznych kanałach komunikacyjnych uruchomiliśmy rubrykę "Dobre Wiadomości", w której raz w tygodniu publikujemy wybrane pozytywne informacje. To naprawdę pomaga podnieść morale ludzi.
Staramy się robić wszystko, co możemy, aby nasi pracownicy czuli się lepiej w obliczu toczącej się w naszym kraju wojny - niezależnie od tego, czy przebywają w Ukrainie, czy za granicą.
Na jak duże straty została narażona wasza firma przez wojnę?
Oleg Humeniuk: Nie mogę teraz podać dokładnych danych, ale oczywiście mamy straty. Częściowo jest to związane z samym faktem wojny, ponieważ wiadomo, że działania wojenne mocno uderzają w gospodarkę.
Krótko po wybuchu wojny rozwiązaliśmy umowy partnerskie z firmami z federacji rosyjskiej i republiki Białorusi. Ponadto nie możemy pracować na taką skalę jak wcześniej. Nasza arena esportowa - WePlay Esports Arena Kijów - i nasze studia transmisyjne znajdują się w Kijowie. Ani władze miasta, ani my sami nie możemy zagwarantować bezpieczeństwa naszym pracownikom, gdyż nie da się przewidzieć, gdzie wyląduje pocisk. Do tego wszystkiego dochodzą walki na terenie kraju, godzina policyjna, duże problemy z paliwem i logistyką. W takich okolicznościach nie ma mowy o organizowaniu turniejów i przygotowywaniu rozrywkowych wydarzeń do transmisji.
Dlatego zmieniliśmy format pracy, dostosowując go do czasu wojny. Po dwóch miesiącach przeprowadziliśmy oficjalną ukraińskojęzyczną transmisję turnieju BLAST Premier Spring Showdown - nasi komentatorzy omawiali turniej z domu, bez studia analitycznego. Teraz przygotowujemy się do homecast-transmisji z wiosennego finału BLAST Premier Spring Final, która rozpocznie się 15 czerwca 2022 r. Oczywiście, jesteśmy przyzwyczajeni do pracy w innym, spektakularnym formacie, ale realia wymagają innego podejścia.
Drużyny rosyjskie zostały wykluczone z turniejów, przez co znakomity skład straciło m.in Gambit czy Virtus.pro. Czy wy otrzymaliście wsparcie od innych firm, które zajmują się organizacją rozgrywek esportowych?
Jewgen Lukianenko: Tak, organizacje esportowe finansowane z budżetu Rosji lub rosyjskich korporacji mają zakaz uczestniczenia w turniejach międzynarodowych. Jednak gracze nadal mogą występować pod neutralnym tagiem - takie oświadczenia odnośnie swoich turniejów wydały PGL i ESL. Virtus.pro, na przykład, wystąpili podczas ESL Pro League Season 15 pod tagiem Outsiders, a Gambit jako Players.
Tutaj możemy już mówić o pewnej tendencji, która moim zdaniem utrzyma się w najbliższej przyszłości. Jedynym sposobem, aby rosyjskie drużyny mogły uczestniczyć w przyszłych turniejach, będzie ich granie wyłącznie pod neutralnym tagiem.
Oleg Humeniuk: Już w pierwszych godzinach wojny skontaktowali się z nami partnerzy z całego świata, którzy wyrazili gotowość do udzielenia pomocy w razie potrzeby. Szczególnie aktywnie oferowali pomoc partnerzy z Polski - dziękuję im za to! Przeprowadziliśmy nawet szereg rozmów, ale udało nam się znaleźć sposób na kontynuację działalności z własnych środków.
Obecnie planujemy zrealizować kilka wspólnych projektów społecznych w dziedzinie gier i esportu, aby wesprzeć ukraińskie dzieci i młodzież, które z powodu wojny musiały opuścić Ukrainę. Będziemy wdzięczni, jeśli do tych wspólnych inicjatyw dołączą inne organizacje z Polski i świata.
Jakie zmiany w świecie esportu spowodowała wojna?
Jewgen Lukianenko: Zmiany są szczególnie dostrzegalne w Europie Wschodniej. W tym miejscu było wiele esportowych drużyn i firm, w których pracowali ludzie z różnych krajów, w tym z Rosji. Teraz na rosyjskie kluby nałożono sankcje: mają zakaz promowania, reklamowania i współpracy z markami związanymi z ich państwem. Wiele organizacji zdecydowało się przerwać współpracę z przedstawicielami Rosji. My w WePlay Holding również zakończyliśmy wszystkie partnerstwa z firmami z Rosji i Białorusi. Esportowa organizacja NAVI zakończyła współpracę z rosyjskimi firmami, takimi jak Tinkoff Bank, RuHub, Epic Esports Events i innymi.
Wiem, że niektórzy zawodnicy z rosyjskich zespołów zastanawiają się nad zmianą obywatelstwa - nie wspierają oni wojny, nie chcą być izolowani, wolą nadal robić to, co lubią.
Międzynarodowa społeczność esportowa bardzo się zjednoczyła w obliczu wojny. Wszyscy starają się wspierać nasz kraj i naród, wielkie organizacje przekazują środki na rzecz organizacji charytatywnych wspierających Ukrainę, realizują inicjatywy charytatywne.
Na przykład firma Riot Games (jeden z najpopularniejszych na świecie producentów i wydawców gier) przekazała część przychodów ze sprzedaży przepustek bitewnych na pomoc humanitarną w Europie Wschodniej, a także 1 milion dolarów organizacjom charytatywnym na pomoc Ukrainie. Z kolei firma Epic Games przy udziale społeczności Fortnite i platformy Xbox zebrała 144 miliony dolarów na rzecz wsparcia ofiar wojny w Ukrainie.
WePlay Holding również pomaga Ukrainie i przyłączył się do wielu inicjatyw charytatywnych, takich jak #StreamersWithUkraine Marathon, #StandwithUkraine itd. Założyciele WePlay Holding i TECHIIA Holding Oleg Krot i Jura Łazebnikow przekazali 100 mln hrywien (prawie 150 tys. złoty) na wsparcie Ukrainy. Pełen cykl pomocy spółki te realizują za pośrednictwem organizacji non-profit Techiia Foundation, która w czasie inwazji wojskowej Rosji na Ukrainę dostarcza Ukraińcom pomoc humanitarną. Ponadto uruchomiliśmy projekt społeczno-kulturalny #StopRussianPropaganda.
W pierwszym artykule w ramach tego projektu obaliliśmy mity i stereotypy na temat ukraińskich miast, narzucane przez rosyjską propagandę. W kolejnych publikacjach będziemy omawiać inne zagadnienia, w tym kulturę, esport itd. Niestety, rosyjska propaganda w ciągu ostatnich dziesięcioleci zakorzeniła się w umysłach milionów ludzi. Uznaliśmy, że naszym zadaniem jest zwalczanie tego problemu. Jednocześnie pojawi się więcej ukraińskojęzycznych treści na temat esportu, do czego z pewnością się przyczynimy.
Biorąc pod uwagę sankcję na Rosję, do jakich zmian w świecie esportu może jeszcze dojść?
Jewgen Lukianenko: Z czasem z powodu sankcji i ograniczeń będziemy widzieć coraz mniej rosyjskich przedstawicieli na profesjonalnej scenie esportowej. Aby międzynarodowa organizacja zdecydowała się przyjąć zawodnika z Rosji, musi to być gracz naprawdę unikalny, jak na przykład Ilja "m0NESY" Osipow (CS:GO). W przeciwnym razie będą szukać nowych zawodników w innych krajach. Możliwe są jednak wyjątki. Na przykład amerykańska organizacja Cloud9 wykupiła cały rosyjski zespół CS:GO - Gambit Esports.
Trudno przewidzieć, co będzie później. Prawdopodobnie największe trudności będą miały rosyjskie organizacje. Gambit, Virtus.pro, forZe, Team Spirit - wszystkie te zespoły napotykają teraz wiele problemów. Sytuacja będzie łatwiejsza dla graczy, gdyż mogą zostać wykupieni lub przejęci jak w przypadku Gambit Esports, jednak chodzi tu o osoby, które już wyrobiły sobie markę. Młodzi gracze natomiast będą mieli większe problemy. Na przykład obywatele rosyjscy będą mieli teraz duże trudności z wyrobieniem wizy. Wyjazdy na turnieje międzynarodowe i udział w nich nie będą takie łatwe. Na rosyjskim rynku zapanuje stagnacja. W zasadzie trudno będzie zrozumieć perspektywę zostania zawodnikiem esportowym.
Wszyscy staramy się wspierać wasz kraj w obronie przed atakami Rosjan. Trudno jednak wskazać, kiedy wojna dobiegnie końca. Jakie dalsze plany ma wasza firma?
Oleg Humeniuk: Nie da się wyrazić słowami naszej wdzięczności za ogromne wsparcie dla Ukrainy i Ukraińców ze strony całego świata, a w szczególności Polski. Wasz kraj stał się bastionem bezpieczeństwa dla milionów Ukraińców i my zawsze będziemy o tym pamiętać.
Jeśli chodzi o plany holdingu, to na razie będziemy śledzić rozwój sytuacji na polu walki. Dostosowaliśmy format naszej pracy do nowych realiów. Jednocześnie WePlay Holding już pracuje nad wprowadzeniem nowych formatów monetyzacji biznesu.
Jeżeli chodzi o wasz projekt WAL, jest on nadal kontynuowany mimo wojny? Na pewno niemożliwe jest rozegranie finałów w Kijowie.
Jewgen Lukianenko: Niestety, wojna spowodowała ogromne zmiany w planach naszej firmy, w tym w WePlay Academy League. Ale mimo wszystko projekt jest kontynuowany. Wkrótce ogłosimy czwarty sezon, który będzie miał nowy format, dostosowany do wojennych realiów.
Na razie jest za wcześnie, by mówić o powrocie do formatu LAN. Przecież na terytorium Ukrainy wciąż trwają aktywne działania wojenne. Mimo to pracujemy nad tym, aby WePlay Academy League Season 4 był godny uwagi widzów.
W tym sezonie widzowie zobaczą rozszerzony skład zawodników biorących udział w turnieju. Więcej szczegółów można będzie znaleźć w oficjalnym komunikacie (więcej nt. nowego sezonu TUTAJ).
Bardzo chcemy wierzyć, że kolejne sezony projektu odbędą się w formacie, do którego wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni, z odpowiednim rozmachem. Mamy nadzieję, że sytuacja nam na to pozwoli.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty