Wreszcie coś zaczyna się dziać w polskim curlingu. To już nie tylko "puszczanie czajników"

WP SportoweFakty / Mateusz Kozanecki / Na zdjęciu: łódzki obiekt do gry w curling
WP SportoweFakty / Mateusz Kozanecki / Na zdjęciu: łódzki obiekt do gry w curling

Przez wiele lat curling w Polsce traktowany był z przymrużeniem oka, jako dyscyplina z "puszczaniem czajników" i szczotkowaniem lodu. Chętnych do gry jest coraz więcej, a przysłużyła się do tego budowa hali w Łodzi.

Od momentu otwarcia pierwszej, i jak dotąd jedynej, profesjonalnej hali do gry w curling, chętnych do uprawiania tej dyscypliny znacząco przybyło. Organizowane są międzynarodowe imprezy, a o curlingu coraz więcej się mówi.

- Z pewnością popularyzacji curlingu najbardziej służą relacje w Eurosporcie. Tak utworzyło się bądź reaktywowało większość polskich klubów, łącznie z moim, poznańskim. O curlingu w tym roku jest wyjątkowo głośno głównie za sprawą otwartej we wrześniu hali w Łodzi. Nie tylko poprawiła ona warunki treningowe w Polsce o parę klas, ale też ściągnęła do naszego kraju parę międzynarodowych imprez, z World Curling Tour par mieszanych na czele - tłumaczy Wojciech Nowakowski z portalu curling.pl, a także zawodnik poznańskiego klubu.

Niechlubny rozgłos

Curling w Polsce zyskuje dodatkowy, negatywny rozgłos z uwagi na działania polskiego związku. Szerokim echem odbiła się sytuacja sprzed roku, kiedy mistrzostwa kraju rozgrywane były w tragicznych warunkach.

ZOBACZ WIDEO Seria A: Koszmarny błąd bramkarza zadecydował! Porażka AC Milan [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Ponadto curling zyskuje też trochę niechlubny rozgłos ze względu na ciągnące się latami nieścisłości w Polskim Związku Curlingu. Wydaje mi się, że jest on w tej chwili stawiany jako, mówiąc przekornie, "wzór" patologii, która siedzi w polskich związkach sportowych. Podobno nieważne, jak mówią, a ważne, żeby w ogóle mówili. Ale tak naprawdę to chyba świadomość opinii publicznej dzięki informacjom medialnym jest na tyle duża, że środowiska nie obwinia się za powstały stan rzeczy, tylko się nam współczuje - powiedział Nowakowski.

Czytaj także: Krista Parmakoski mistrzynią Finlandii na 10 km stylem dowolnym i klasycznym

Idzie ku dobremu

Dużo dobrego dla curlingu zaczęło się dziać nie tylko w Łodzi, ale także innych ośrodkach, np. w Poznaniu, gdzie chętnych do uprawiania tej dyscypliny nie tylko nie brakuje, ale i przybywa z biegiem czasu.

- Klub reaktywował się dzięki temu, że znalazła się grupa, która po igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu zapragnęła spróbować swoich sił. Dzięki zorganizowanym naprędce treningom wyjazdowym "złapali bakcyla" i byli zdeterminowani do sprowadzenia curlingu do stolicy Wielkopolski - powiedział Nowakowski w rozmowie z portalem WP SportoweFakty.

Zawodnikom poznańskiej drużyny udało się sprowadzić sprzęt z Niemiec, dzięki pomocy tamtejszych curlerów. Brali już także udział w pierwszych zawodach - póki co bez dużych sukcesów, ale progres jest zauważalny.

Czytaj także: Justyna Kowalczyk mistrzynią Polski na 15 km, Dominik Bury najlepszy na 30 km

Ambitne plany

W Poznaniu treningi odbywają się na lodowisku Chwiałka. Ze względu na to, że jest ono wykorzystywane także m.in. przez hokeistów, curlerzy wychodzą na lód o nietypowych porach. Zdarza się, że trenują w soboty o godz. 22. To nie zraża pasjonatów tej dyscypliny, a frekwencja wynosiła nawet do 40 osób.

- Treningi w naszym mieście uzupełniamy od czasu do czasu wyjazdami do hali w Łodzi, gdzie możemy ćwiczyć bardziej skomplikowane zagrania, a w Poznaniu skupiamy się bardziej na podstawach i ich szlifowaniu oraz przekazywaniu miłości do curlingu nowym, chętnym osobom - skomentował zawodnik poznańskiego klubu.

Polscy curlerzy mają ambitne plany na przyszłość. Ich marzenia wykraczają daleko poza starty w turniejach. - Naszym marzeniem jest rozpoczęcie treningów dla dzieci i młodzieży, jednak ze względu na godziny, w jakich możemy korzystać z tafli Chwiałki, jest to na razie trudne do zrealizowania - zakończył Wojciech Nowakowski.

Źródło artykułu: