Wielkie zamieszanie tuż przed startem. Miała kilka godzin, by spakować się na igrzyska

WP SportoweFakty / Mateusz Puka
WP SportoweFakty / Mateusz Puka

Ostatnie tygodnie są dość trudne emocjonalnie dla polskiej chodziarki Agnieszki Ellward. Najpierw dowiedziała się, że jedzie na igrzyska, później odwołano jej wylot, a na mniej niż dwa dni przed startem sztafety usłyszała, że ma przylecieć do Paryża.

Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

- Start w Paryżu był dla mnie wymarzony, więc nie wahałam się nawet chwili i bardzo się ucieszyłam. Dostałam telefon w poniedziałek popołudniu, że wieczorem mam lot do Paryża. Miałam zaledwie kilka godzin, by spakować się na samolot i dojechać na lotnisko. Byłam jednak podekscytowana, bo w poniedziałek w nocy byłam już w wiosce. Dla mnie też brzmi to dziwnie, ale cieszę się, że mogę tu być - tak ostatni etap swoich paryskich przygód opisuje nam Agnieszka Ellward.

Ostatecznie trener chodu uznał jednak, że to ona będzie pierwszą rezerwową sztafety złożonej z Mahera ben Hlimy i Olgi Chojeckiej, a z tego powodu jej obecność w Paryżu jest niezbędna.

- Na miejscu dowiedziałam się, że mam przygotowywać się, jakbym miała startować, bo zmiana może zostać przeprowadzona nawet do godziny przed startem. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego pierwotnie władze PZLA tak mocno upierały się, by nie wysyłać mnie na igrzyska. Od początku wydawało się przecież jasne, że to ja, a nie Katarzyna Zdziebło jestem pierwszą rezerwową do sztafety. Podnosiliśmy ten temat z Dawidem Tomalą, ale wtedy nasze głosy nie były wysłuchane - dodaje Ellward.

O zamieszaniu z powołaniami do startu w sztafecie chodziarskiej pisaliśmy tuż przed rozpoczęciem igrzysk. W dniu ślubowania olimpijskiej kadry, w siedzibie PKOl pojawili się także Ellward i Tomala, ale zamiast usłyszeć, że dołączają do kadry, usłyszeli, że nie będą potrzebni na miejscu, bo pierwszymi rezerwowymi są Artur Brzozowski i Katarzyna Zdziebło. Choć władze PKOl chcieli wysłać ich do Paryża razem z resztą rezerwowych, to ten pomysł zablokowali przedstawiciele PZLA.

Ellward była rozżalona, bo specjalnie z myślą o wyjeździe na igrzyska wzięła sobie miesięczne wolne od pracy w roli nawigatora na statkach handlowych.

Ostatecznie wsparcie ze strony rezerwowej nie było potrzebne, a polski duet zajął w Paryżu dopiero 16. miejsce. Na pocieszenie pozostał fakt, że ben Hlima i Chojecka ustanowili nowy rekord Polski (3:00:55). Wynika to jednak nie z fenomenalnej formy naszych reprezentantów, a tego że to nowa konkurencja, a nasi zawodnicy nie mieli wielu okazji do startów na takim dystansie i śrubowania rekordu.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"

Komentarze (0)