Iga Świątek w Cancun znalazła się w korzystnej dla siebie grupie. Polka miała zmierzyć się z Czeszką Marketą Vondrousovą, Amerykanką Coco Gauff oraz Tunezyjką Ons Jabeur. Dwa spotkania są już za nią i Świątek nie straciła w nich nawet seta. Najpierw odprawiła Vondrousovą 7:5(3), 6:0, a następnie jedną z najgroźniejszych rywalek, Gauff 6:0, 7:5. Szczególnie drugi z meczów może robić wrażenie, ponieważ Amerykanka nie ukrywa, że do Meksyku przyjechała z jednym zadaniem: wygrać turniej. Świątek pokazała jednak, że po jednorazowej porażce w Cincinnati, wygrana w półfinale w Pekinie (również 2:0), była potwierdzeniem, że ma na Amerykankę patent!
Polka jest oczywiście liderką swojej grupy i choć nadal istnieją teoretyczne szanse na to, że nie awansuje do półfinału, są one tak nikłe, że może już myśleć o fazie play-off. W niej zmierzy się z Jessicą Pegulą lub (najprawdopodobniej, choć inny scenariusz byłby sensacją), Aryną Sabalenką. Białorusinka jest liderką rankingu WTA, jednak we wtorek dość niespodzienwanie uległa gładko Peguli 4:6, 3:6 i skomplikowała sobie drogę do awansu. W bezpośrednim starciu o promocję zmierzy się z Eleną Rybakiną.
Tymczasem Świątek czeka starcie z Ons Jabeur. Wyrzucić z turnieju może ją dotkliwa porażka z Tunezyjką (np. bez wywalczenia choćby gema) i pewna wygrana Gauff z Vondrousovą. Choć w tenisie wiele już widzieliśmy, szanse na to są minimalne.
Forma prezentowana przez Polką sprawia, że bukmacherzy mocno stawiają na nią w swoich prognozach. Kurs na to, że okaże się triumfatorką finału w Cancun to obecnie 2.50. Kolejne na ich liście są Aryna Sabalenka oraz Jessica Pegula - obie z mnożnikiem 5.00.
Odważni mogą również wytypować, że Świątek nie tylko zwycięży w całym turnieju, ale podobnie jak w pierwszych dwóch meczach, nie odda rywalkom nawet seta. Kurs na takie zdarzenie wynosi 9.00 i jest znacznie niższy niż ten z początku turnieju. Przed startem rywalizacji eksperci proponowali bowiem za taki wyczyn mnożnik aż 20.00.
W Cancun oprócz prestiżu i kolejnych punktów w rankingu zawodniczki walczą również o poważne pieniądze. Pula nagród to dziewięć milionów dolarów. Za sam start każda tenisistka zainkasowała 110 tysięcy dolarów. Tyle samo można otrzymać za każdą wygraną w grupie. Awans do półfinału wart jest dodatkowe 30 tysięcy dolarów, a do walki o tytuł aż 430 tysięcy. Wygrana zawodniczka zarobi jeszcze 820 tysięcy dolarów za triumf. W sumie, maksymalnie można więc sięgnąć po 1,7 miliona dolarów i 1500 punktów do rankingu WTA.