W poniedziałek Deontay Wilder poinformował, że zakończył współpracę ze swoim drugim trenerem, z którym był związany od początku zawodowej kariery - Markiem Brelandem. To właśnie on przerwał rewanż Amerykanina z Tysonem Furym, rzucając na ring biały ręcznik (więcej o zwolnieniu TUTAJ).
Decyzja ta zszokowała brytyjskiego pięściarza, Dilliana Whyte'a. - Myślę, że to najgorszy błąd, jaki kiedykolwiek popełnił, ponieważ Mark Breland był jedyną osobą w jego zespole, która tak naprawdę była bokserem, a nawet mistrzem świata. Był tam jedyną osobą, której nie chodziło o pieniądze ani sławę - podkreślił 32-latek w rozmowie ze "Sky Sports".
Wilder stracił tytuł mistrza świata WBC w lutym tego roku po tym jak w 7. rundzie Breland przerwał jego pojedynek z Furym. Amerykanin był wyraźnie zawiedziony taką decyzją trenera.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce". Chalidow postawił KSW sprawę jasno. "Jeśli mam walczyć, to ze Scottem Askhamem"
- Postąpił słusznie, ponieważ Wilder mógł zostać poważnie ranny. Był uderzany ciosami, które go nie znokautowały, ale doprowadzały do wstrząsu mózgu. Mark Breland wie, jak to jest, ponieważ był w tej samej pozycji, w jakiej znajdował się Wilder. Jest kimś, kto dba o sportowca i zna boks - podkreślił Whyte.
- Wilder jest idiotą, najwyraźniej tego nie widzi - dodał Brytyjczyk, który niedawno został znokautowany przez Aleksandra Powietkina. Przypomnijmy, że jeszcze w tym roku Wilder ma po raz trzeci zmierzyć się z Furym. W pierwszej walce sędziowie orzekli remis.
Czytaj też: Boks. Floyd Mayweather Jr chce rewanżu z Conorem McGregorem. Warunkiem wielkie pieniądze