To na pewno jeden z największych wygranych polskiego boksu w minionym roku. Robert Parzęczewski stoczył cztery walki i wszystkie wygrał przed czasem. W grudniu efektownie znokautował doświadczonego Dariusza Sęka, w co przed walką nie wszyscy wierzyli.
Popularny "Arab" może pochwalić się rekordem 22-1. Już teraz wielu polskich promotorów chciałoby go na swoich galach. 25-latek jednak pamięta, że na początku kariery tylko nieliczni dostrzegali w nim potencjał. - Poza rodziną i najbliższymi osobami nikt we mnie nie wierzył. Pierwsze walki sam sobie opłacałem. Boksowałem za darmo i ani złotówki na tym nie zarobiłem. Po tych walkach tylko Mariusz Grabowski wyciągnął do mnie rękę i zaproponował kontrakt - opowiada w rozmowie z Andrzejem Kostyrą dla "Super Expressu".
Pięściarz z Częstochowy jednak twardo stąpa po ziemi. Boks już daje mu dobre pieniądze, ale Parzęczewski cały czas inwestuje w siebie. Dlatego zdecydowaną większość zarobionych pieniędzy inwestuje w karierę sportową. - Wszystko, co miałem od sponsorów, zainwestowałem w sparingi i przygotowania. Byłem pewny, że wygram, więc wiedziałem, że to zaowocuje - zdradza.
Na razie nie wiadomo, kiedy i z kim stoczy kolejną walkę. "Arab" chciałby w tym roku zmierzyć się z Tomasem Boeselem, który jest mistrzem Europy.
ZOBACZ WIDEO: Artur Ostaszewski o rywalce Karoliny Owczarz: Skok na głęboką wodę