Mike Tyson otwarcie opowiedział o swoich emocjach po listopadowej porażce Jake'em Paulem. - Jestem trochę przygnębiony. Musieliśmy wrócić do naszego codziennego życia. Przygotowywaliśmy się do tego starcia przez dziewięć miesięcy - przyznał.
Pojedynek z Paulem odbył się w Teksasie i przyciągnął ogromną widownię. Walka była jednym z najchętniej oglądanych wydarzeń sportowych, a Tyson zarobił 20 mln dolarów, chociaż poniósł siódmą porażkę w karierze. Tyson podkreślił, że mimo smutnego zakończenia, jest wdzięczny za możliwość powrotu na ring.
Przed walką Tyson zmagał się z problemami zdrowotnymi, w tym z wrzodem, co spowodowało przełożenie pojedynku z lipca na listopad. Zaraz po walce 58-latek nawiązał do tych przeciwności w mediach społecznościowych. "To jedna z tych sytuacji, kiedy przegrałeś, ale mimo to wygrałeś. Jestem wdzięczny za ostatnią noc. Nie żałuję, że wszedłem do ringu po raz ostatni" - skwitował.
ZOBACZ WIDEO: Duży błąd Pawła Nastuli. "Nie nadawałem się do tego"
Tyson przyznał, że niewiele pamięta z samej walki. - W pewnym sensie straciłem przytomność. Nie oglądałem tej walki. Pamiętam, jak wróciłem z pierwszej rundy, a Jake wykonał coś w rodzaju ukłonu. To ostatnia rzecz, jaką pamiętam. Później poszedłem do domu, w którym się zatrzymaliśmy, wyszedłem z domu z żoną i dziećmi, poszedłem na afterparty, a potem wróciłem - wspomina pięściarz.
Mimo trudności Tyson wyraził wdzięczność za wsparcie rodziny i fanów. "To doświadczenie, którego żaden człowiek nie ma prawa oczekiwać. Dziękuję" - napisał w mediach społecznościowych. Tyson podkreślił, że walka była dla niego wyjątkowym przeżyciem, zwłaszcza że jego dzieci mogły zobaczyć go w akcji.