Do walki pomiędzy Adamem Kownackim (20-0, 16 KO) i Chrisem Arreolą (38-6-1, 33 KO) doszło 3 sierpnia. Zakończyła się ona zwycięstwem polskiego boksera, ale dla obu była bardzo wymagająca. Polak i Amerykanin ustanowili nowy rekord zadanych ciosów. Wyprowadzili 2 172 uderzenia, a do celu doszło 667 z nich. Więcej skutecznych ciosów zadał Kownacki (369), a Arreola odpowiedział 298 ciosami.
Z perspektywy czasu, Kownacki potyczkę z Arreolą ocenia jako błąd. Co prawda otworzyła mu ona drzwi do możliwej walki o mistrzowski pas, ale w tym momencie nie to jest dla Polaka najważniejsze. - Błędem był pojedynek w tym terminie - powiedział Kownacki w rozmowie z "Super Expressem".
Wszystko z powodu zbliżającego się terminu porodu syna Adama i Justyny Kownackich. - Myślami byłem już w domu, przy żonie. To miało wpływ na to, że nie to nie była najlepsza walka w moim wykonaniu, ale najważniejsze, że wygrana - dodał niepokonany na zawodowych ringach polski bokser.
ZOBACZ WIDEO: Piotr Jagiełło o walce Szpilki z Chisorą. "To było bardzo trudne doświadczenie. Zobaczymy, jaki ma plan na przyszłość"
Już podczas walki Kownacki miał chwile zawahania. Zdekoncentrował go brat, który powiedział "Adam, Justyna rodzi". Wtedy "Babyface" zastanawiał się, co ma dalej zrobić, ale ostatecznie zadecydował, że będzie walczył do samego końca. Zwłaszcza, że do ostatniego gonga pozostały trzy rundy.
- Przed pojedynkiem z Arreolą bardziej myślałem o narodzinach syna niż o walce. Chciałem, żeby to wszystko było jak najszybciej za mną, abym mógł skupić się na przygotowaniach w domu do przyjścia potomka - przyznał Kownacki. Teraz wraz z żoną oczekują przyjścia na świat syna Kazimierza. Termin porodu wyznaczony jest na 29 sierpnia.
Zobacz także:
Krzysztof Głowacki w marcu może zawalczyć o pas WBO
Boks. Tyson Fury krytykuje Andy'ego Ruiza. "Nie trenuje, żyje jak gwiazda filmowa"